TYP: a1

Czy 1 procent to dużo?

poniedziałek, 19 listopada 2018
Anna Ciężadło

Wbrew temu, co myślicie, nie będzie o PIT-ach. Na tapetę wzięliśmy natomiast wodny transport śródlądowy w Polsce - a właściwie perspektywy, jakie przed nim stoją. A te są wcale nienajgorsze… w odróżnieniu od stanu obecnego. Ponieważ jednak wciąż cieszymy się odzyskaną sto lat temu niepodległością, warto uświadomić sobie, że patriotyzm polega między innymi na rozsądnym gospodarowaniu zasobami, jakie nasz kraj posiada.

[t][/t] [s]Fot. Adam Dziura, CC BY 2.5, Wikipedia[/s]

Po co to komu?

Wodny transport śródlądowy może rozwiązać wiele problemów współczesnego świata (na przykład stworzyć lokalne miejsca pracy, obudzić senne miasteczka, obniżyć koszty przewozu ładunków, albo chociaż zmniejszyć korki na drogach). Jeśli ostanie odpowiednio zorganizowany, może też stanowić bardzo poważną gałąź przemysłu - o ile ma się na to warunki. U nas akurat ma się. I doświadczenie w tym względzie też ma się całkiem poważne.  

Początki czegoś, co można by uznać za transport śródlądowy na ziemiach polskich, sięgają XV wieku; wtedy to spławiano Wisłą  zboże i drewno w kierunku Gdańska i wtedy wybudowano jeden z najstarszych kanałów na terenie naszego kraju - Kanał Jagielloński, łączący rzeki Elbląg i Nogat. Tradycje mamy więc znakomite. Niestety, jeżeli chodzi o czasy współczesne, to raczej nie wymiatamy. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Może po prostu nie wiemy, jaki mamy potencjał.

 

W sumie jest git; prawie

Transport wodny śródlądowy, kiedy już powstanie, jest tani, ekologiczny i daje duże możliwości manewru. Podkreślamy: kiedy już powstanie. O ile śmiganie rzeką odbywa się - przynajmniej w jedną stronę - niemal za darmo, o tyle zbudowanie infrastruktury trochę jednak kosztuje. Podobnie, jak jej konserwacja. Tym niemniej, Polska posiada wręcz wymarzone warunki do rozwoju takiego właśnie transportu, i to z kilku powodów:

- po pierwsze, mamy dużo rzek i jezior, a także sporo łączących je kanałów (o nich za chwilę);

- po drugie, nasze położenie geograficzne sprawia, że rzadko kiedy zlodzenie jest na tyle duże, by mogło mieć znaczący wpływ na transport;

- po trzecie, posiadamy wiele aglomeracji miejskich, zlokalizowanych bezpośrednio nad dużymi rzekami. A miasta oznaczają hurtownie, fabryki, firmy oraz pracowników.

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego uparliśmy się na tiry? Nie wiadomo. Być może takie były wytyczne. Faktem jest, że obecnie transport wodny stanowi u nas dokładnie… 1 (słownie: jeden) procent wszystkich przewozów. Strasznie szkoda, tym bardziej, że wiele już zrobiono, by połączyć naturalne cieki wodne.

 

Ale kanał

Ile mamy w Polsce kanałów? Całkiem sporo; niestety, nie wszystkie nadają się do żeglugi, a z tych, które posiadają odpowiednie parametry, wiele wymaga odmulenia. Mimo to, wcale nie jest źle.

Obiektów noszących dumną nazwę „kanał” posiadamy, jeśli wierzyć Wikipedii, 51 sztuk. Trzeba jednak mieć świadomość, że w tej liczbie zawierają się i takie, które do transportu nijak się nie nadają, jak choćby Kanał Sztynorcki, łączący jezioro Sztynorckie z jeziorem Dargin i służący żeglarzom wyłącznie po to, by zadekować się na noc w legendarnej „Zęzie”.

We wspomnianym zestawianiu są jednak i całkiem poważne, długie kanały, np. Augustowski o długości 80 km, czy Elbląski, liczący 62,5 km. Sęk w tym, że zbudowano je  jeszcze za czasów zaborów. Ale, co najważniejsze, wciąż działają. I tego się trzymajmy.

 

Reszta świata

A jak to wygląda w innych krajach? Jeśli chodzi o transport wodny po śródlądziu, absolutnym przodownikiem jest amerykański szlak żeglowny Wielkich Jezior i rzeki Św. Wawrzyńca oraz rzek Mohawk i Hudson, połączonych z jeziorami Erie oraz Ontario. Tamtejszy szlak liczy łącznie aż 4 tysiące kilometrów - ale nie ma się co dziwić, w końcu w Ameryce wszystko jest jakieś większe.

W Europie z kolei najbardziej wymiata system kanałów i rzek, którego centrum stanowi rzeka Ren, połączona kanałami z Łabą, Dunajem, Rodanem i Sekwaną, a poprzez ich dorzecza - z większością rzek na naszym kontynencie.

Czy zatem jest szansa, że z naszego jednego procenta w sensownym czasie zrobi się kilka? Jak najbardziej; szczególnie, że pewne prace już trwają, o czym boleśnie przekonali się dwaj Francuzi, którzy niedawno utknęli swoją barką na remontowanej śluzie w Bydgoszczy. Oczywiście, w zakresie ogarniania tematu śródlądzia jest jeszcze sporo do zrobienia, ale im wcześniej zaczniemy, tym lepiej. W każdym razie, będziemy mocno trzymać kciuki.

 

 

 

 

 

 

 

 

Tagi: kanał, transport, rzeka
TYP: a3
0 0
Komentarze