TYP: a1

Żeglowanie to moja pasja - wywiad z Piotrem Kuźniarem

piątek, 8 kwietnia 2016
Monika Frenkiel
O zimnie, pasjach, wyzwaniach i miejscach niezdobytych rozmawiamy ze skiperem s/y Selma Expeditions

Piotr Kuźniar
Fot. s/y Selma Expeditions

Lubi pan marznąć?

Nie bardzo.

To skąd to upodobanie do rejsów polarnych?
Podczas rejsów polarnych wcale nie trzeba marznąć. To przede wszystkim kwestia planowania, przygotowania i odpowiedniego ubrania. Na pewno nie żadne bohaterstwo i zaciskanie zębów z zimna. A rejsy polarne lubię przede wszystkim dlatego, że pływa się do miejsc słabo znanych. Taki rejs jest większym wyzwaniem i bardziej przypomina wyprawy z czasów wielkich odkryć geograficznych. To po prostu ciekawe.

Zebrał Pan sporo laurów i pochwał. Czuje się Pan dumny? Usatysfakcjonowany? A może zaskoczony?

Zebraliśmy - razem - jako załoga. To są przede wszystkim nagrody zespołowe, a nawet kiedy mają wpisane tylko moje nazwisko - odbieram je w imieniu kolejnych załóg. Pływamy razem, a Selma Expeditions - to przede wszystkim Zespół - i to ten na pokładzie jak i ten - brzegowy. Co do nagród - to na pewno jest to przyjemne, ale ta część oficjalna jest trochę krępująca. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do kamer i mikrofonów, wolimy żeglować. Z drugiej strony na pewno - zostaliśmy zauważeni. Coś za coś. Mówi się trudno.

To dosyć niezwykłe, że ktoś o sławie mówi „no trudno”...
Tak to jest, naszą pasją jest żeglowanie, a nie zbieranie laurów.

Piotr Kuźniar, Selma Expeditions
Fot. s/y Selma Expeditions


Co było najtrudniejsze podczas wyprawy? Co było dla pana największym wyzwaniem?
Najtrudniejsze są zawsze przygotowania. Odnosząc się do wyprawy SELMA - ANTARKTYDA - WYTRWAŁOŚĆ "Śladami Ernesta Shackletona" - z finałem na antarktycznym Morzu Rossa, najzimniejszym akwenie na Ziemi, gdzie żeglować można nie dłużej niż 2 miesiące w roku - to tutaj przygotowania trwały rzeczywiście długo, ponad 5 lat. Wymagały też dużo pracy, planowania logistycznego oraz specjalnych treningów. Generalnie chodziło o to, aby potem podczas rejsu wyeliminować sytuacje awaryjne, albo być do nich przygotowanym. Byliśmy pełni energii i pomysłów. Staraliśmy się, aby wszystko zostało wcześniej przećwiczone. Przygotowania były najbardziej męczące i wymagały najwięcej wysiłku. Sam rejs potem był czystą przyjemnością. Patrząc obiektywnie - popłynięcie na Morze Rossa na przełomie stycznia i lutego (czyli w środku "antarktycznego lata") to trudna rzecz, a w trakcie rejsu w tych rejonach nie ma czasu i miejsca na improwizowanie. Jednak według mnie najtrudniejszy był powrót z Antarktydy - już na początku marca. Najpierw wypłynięcie z Morza Rossa na Wielki Ocean Południowy - wiedzieliśmy, że trzeba się spieszyć - bo tuż za rufą jachtu z godziny na godzinę na naszych oczach zaczynało zamarzać morze. Potem żeglując wzdłuż Antarktydy. Przy naszej 11-osobowej załodze nocne wachty liczyły po 5-6 osób, noc trwała po 8 godzin, a w zasięgu wzroku znajdowało się naraz po kilkanaście gór lodowych. Kiedy z powodu narastającej ciemności już nic nie było widać - stawaliśmy w dryfie na dwie godziny... Tak, tamten powrót uważam za najtrudniejszy. Ale to wcale nie znaczy, że nasza kolejna wyprawa - "PRZEJŚCIE PÓŁNOCNO-ZACHODNIE (NWP): Śladem Amundsena i Północnych Wypraw Polarnych" była łatwa, bo nie była.

Piotr Kuźniar, Selma Expeditions
Fot. s/y Selma Expeditions


Czy w takiej wyprawie jest w stanie wziąć udział początkujący żeglarz?
Nie, zdecydowanie nie. Wyprawy bywają różne, są też łatwiejsze. Ale akurat te najbardziej ekstremalne "Najdalej na Południe" wymagają sporego doświadczenia. Mieliśmy takie założenie, że nie płyniemy z nikim, kogo nie znamy i z kim nie pływaliśmy wcześniej. Na Morze Rossa popłynęli tylko ci, którzy już byli z nami po kilka razy. To nie jest moment na naukę. Ale z drugiej strony nie trzeba też koniecznie mieć 50 lat i przepłyniętych tysięcy mil morskich.

Czym jest dla pana żeglowanie – przygodą czy odpoczynkiem?
Pasją. Nie jest odpoczynkiem, bo pływania na Antarktydzie jest bardzo wyczerpujące fizycznie i emocjonalnie, to spory stres. Gdyby to nie było moją pasją to po 2, może 3 latach przestałbym to robić, a tymczasem historia polarnych rejsów Selmą ma już 10 lat.
Moje żeglowanie po wodach polarnych to już ponad 25 lat...

A skąd się wziął pomysł wspinaczki na Erebus?
Góry to moja druga namiętność. Połączyłem po prostu dwie pasje. Dlatego - oprócz celu głównego - dotarcia pod żaglami "Najdalej na Południe" do brzegów Zatoki Wielorybów (co nam się udało), wyznaczyliśmy sobie cel dodatkowy - pierwsze polskie wejście na szczyt góry Erebus, jedynego czynnego wulkanu na Antarktydzie. Co zresztą wymagało sporego wysiłku, szczególnie po miesięcznym przebywaniu na zamkniętej przestrzeni niewielkiego jachtu potem musieliśmy dotrzeć z poziomu morza na prawie 3 800 m nad poziom morza, w temperaturze często poniżej 20 ºC. Chcieliśmy to zrobić bezpiecznie, ale nie tylko dla ekipy "wspinaczy" (6 osób) ale także dla jachtu i załogi "morskiej" (5 osób), bo jacht był naszą bezpieczną bazą i w czasie wspinaczki jednego zespołu - drugi musiał dbać o nasz dom - czasami walczyć z napierającymi krami i czasami opuszczać zatokę, aby nie dać się zgnieść lodom. Wszystko trwało niecały tydzień, ale było warto, bo to fantastyczny wulkan, szczyt osiągnęliśmy, a potem cudowne widoki i przestrzenie.

Czy jest jakaś wyprawa – cel, rekord, kierunek – o których pan marzy ale jeszcze nie udało się tego zrealizować?

Oczywiście! Pomysłów na kolejne wyprawy, kolejne rejsy mamy bez liku. Cały czas myślimy co następnego jest w naszym zasięgu. Miejsc, do których jeszcze nikt nie dopłynął, których jeszcze nikt nie widział jest sporo i na pewno na nas czekają. Nasze plany na bieżąco przedstawiamy na stronie jachtu: www.selmaexpeditions.com. Zapraszamy...

Podsumowanie wideo Wyprawy "SELMA-ANTARKTYDA-WYTRWAŁOŚĆ"


Piotr Kuźniar - żegluje od 1978 roku, kapitan jachtowy od 1990. Płetwonurek, przyrodnik, entuzjasta rejsów polarnych. Urzekła go przyroda Arktyki i Antarktyki. Prowadził wyprawy żeglarskie po Morzu Arktycznym, Grenlandzkim, Barentsa, Norweskim, Bellinghausena, Oceanie Lodowatym. Współwłaściciel Selmy. W ramach Kolosów 2016 otrzymał tytuł "Żeglarza roku" za rejs na wody Antarktydy połączony ze zdobyciem wierzchołka wulkanu Erebus oraz - za tę sama wyprawę - Nagrodę im. Kapitana Leszka Wiktorowicza. Wyprawa ta zdobyła także Srebrny Sekstant i tytuł "Rejsu Roku 2015".

Wyprawa "SELMA-ANTARKTYDA-WYTRWAŁOŚĆ". Od kwietnia 2014 roku, z kolejnymi załogami jacht pokonał prawie 23 tys. mil morskich (ponad 42,5 tys. km). Po starcie z Ushuaia i opłynięciu Hornu, Selma przemierzyła Pacyfik, dotarła do Australii, wzięła udział w regatach Sydney-Hobart, a następnie wyruszyła na dalekie Południe, docierając szerokości geograficznej 78°43’926” S - do południowego brzegu antarktycznego Morza Rossa – najzimniejszego akwenu na Ziemi. W ten sposób Selma ustanowiła żeglarski i morski rekord świata „Najdalej na południe”. Ten wyczyn został wpisany do Księgi Światowych Rekordów Guinnessa.
Tagi: Piotr Kuźniar, Selma Expeditions, wyprawa, nagroda, Antarktyda, Morze Rossa
TYP: a3
0 1
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 25 kwietnia

Linię mety okołoziemskich regat w Portsmouth mija s/y "Copernicus" pod Kpt. Zygfrydem Perlickim.
czwartek, 25 kwietnia 1974
Z Buenos Aires wyruszył w rejs do Polski s/y "Euros"; w czasie nieprzerwanej żeglugi załoga z Kpt. Henrykiem Jaskułą dopłynęła do Helu w ciągu 90 dni po przebyciu 8276 mil.
środa, 25 kwietnia 1973
Z Cannes (z postojem w Giblartarze) wyruszył w samotny rejs przez Atlantyk Alain Gerbault na "Firecrest"; dotarł do Nowego Jorku po 101 dniach żeglugi.
środa, 25 kwietnia 1923
Nieopodal Wysp Kanaryjskich podczas próby bicia rekordu żeglugi 24-godzinnej wywraca się katamaran "Mediatis Region Aquitaine".
wtorek, 25 kwietnia 2006
Henryk Jaskuła zdobywa patent kapitański.
niedziela, 25 kwietnia 1971
Na skały Hamstone w południowej Anglii wpada "Herzogin Cecile".
sobota, 25 kwietnia 1936