Jednostki pływające miewają rozmaite kształty, gabaryty i przeznaczenie, ale dolna część ich kadłubów najczęściej malowana jest na czerwono. Z czego to wynika – czyżby zmowa? Przesąd? Globalny spisek? Czy ma to coś wspólnego z technologią, oszczędnością, a może tylko z marynarskim zamiłowaniem do sentymentów?
Statki kiedyś
Przez całe stulecia statki budowało się z drewna; był to powszechnie dostępny budulec, który w dodatku stosunkowo łatwo poddawał się obróbce… nie tylko przez ludzi. Zanurzony w wodzie kadłub szybko kolonizowały rozmaite morskie żyjątka czy glony, co stanowiło spory problem dla żeglarzy – nie tylko spowalniało jednostkę, ale też zwyczajnie ją niszczyło. Najczarniejszym z czarnych charakterów był tu świdrak okrętowy, zwany przez żeglarzy shipworm (co jest zasadniczym błędem – świdrak nie jest robakiem, ale mięczakiem), zdolny dosłownie podziurawić kadłub. Trzeba było zatem wymyślić coś, co zniechęci morską faunę i florę do takich praktyk.
Najskuteczniejszym pomysłem okazało się obłożenie kadłuba miedzianymi płytami – tego typu rozwiązanie zastosowano między innymi na XIX-wiecznym symbolu prędkości znanym jako Cutty Shark. Jedną z przyczyn jego imponujących (jak na ówczesne czasy) osiągów był fakt, iż nie spowalniał go zbędny podwodny balast. Brak „brody” był szczególnie przydatny podczas żeglowania pod wiatr.
Zmiany, zmiany…
Z czasem zmienił się przede wszystkim budulec (statki handlowe zasadniczo nie są już z drewna), a także napęd. Prędkość jednostki nadal ma duże znaczenie (wszyscy chcemy dostać towar z drugiego końca świata jak najszybciej), ale jeszcze ważniejsza jest ekonomia: statek stawiający wodzie mniejszy opór zużywa mniej paliwa. Nadal trzeba więc walczyć z porastaniem kadłuba.
Oczywiście stosowanie miedzianej blachy jest już niepotrzebne – zastąpiły ją farby antyporostowe. Trzeba jednak pamiętać, że jest to szerokie pojęcie, a skład tego typu chemikaliów ulegał i nadal ulega pewnym modyfikacjom (dzisiaj głównie ze względu na ochronę środowiska).
Niektóre takie preparaty zawierały tlenek miedzi, który ma barwę czerwoną lub czerwono-brązową. Czyli mamy wyjaśnienie zagadki? Otóż nie do końca: współczesna technologia pozwala przecież bez problemu stworzyć farbę antyporostową w każdym innym kolorze.
Czerwone dno kadłuba statku – o co tu chodzi?
Antyfouling może mieć dowolną barwę, niekoniecznie "miedzianą". Co więcej, nie tylko miedź skutecznie chroni kadłub przed porastaniem; bardzo dobrym rozwiązaniem jest stosowanie silikonu czy teflonu; w dowolnych kolorach. Dlaczego zatem dolna część statku niemal zawsze jest czerwona?
W kulturze morskiej, gdy nie wiadomo, o co chodzi, zwykle w grę wchodzą tradycje albo przesądy. W tym przypadku czerwony brzuch statku jest przede wszystkim kwestią szacunku dla historii – ale nie tylko. Kultywowanie tego zwyczaju ma jeszcze trzy inne skutki: