TYP: a1

Wyrwać morzu ląd…

piątek, 19 sierpnia 2016
Anna Ciężadło
Naukowcy nie są zgodni co do faktu, czy człowiek jest z natury bardziej sprytny, czy przekorny: faktem jest natomiast, iż te dwie namiętności powodują, że ludzkość potrafi porwać się na najbardziej szalone projekty, a kiedy już szczęśliwie uda się je zrealizować – wymyśli zaraz nowe.

Tak się składa, że większość naszej pięknej planety przykrywa morze; nie wiadomo, kto pierwszy wpadł na pomysł, żeby zmienić ten układ – ani, czy mu się to udało, czy też zjadły go szprotki. Można natomiast podejrzewać, że był to Holender, i że - nawet, jeśli poniósł klęskę – swoim wyczynem wytyczył nowe horyzonty. I to dosłownie.

Holendrzy i cuda


By BenTheWikiMan - Dutch Wikipedia, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=14990

W średniowieczu, na obszarze Niderlandów popularne było takie przysłowie: „Deus mare, Batavus litora fecit” - Bóg stworzył morze, ale Holender wybrzeża. Holandia nie jest może wielkim krajem, ale z pewnością posiada ciekawą historię, drogie grunty (dlatego budują głównie w górę, nie wszerz) oraz… pomysłowych obywateli, którzy jako pierwsi wpadli na pomysł osuszenia kawałka świata. Wioski na sztucznych wzniesieniach budowali już Fryzowie, zamieszkujący tereny dzisiejszej Holandii 2500 lat temu, zaś pierwsze poldery wzniesiono już w VIII wieku. Prawdziwy postęp w zakresie osuszania miał miejsce w XV wieku, kiedy wynaleziono symbol Holandii - wiatraki, z pomocą których odpompowywano wodę z polderów do kanałów, co znacznie usprawniało cały proces. Potem było już tylko ciekawiej: wiatraki zastąpiły współczesne pompy, z czasem również sterowane komputerowo. Najwidoczniej jednak dla Holendrów to jednak było za mało, bowiem w latach 50. XX wieku powstał tak zwany plan Delta, w ramach którego zbudowano szereg tam i grobli, co pozwoliło na odcięcie od Morza Północnego trzech wielkich rzek: Renu, Mozy i Skaldy. Prace trwały aż 30 lat i kosztowały jakieś 15 miliardów dolarów, ale dzięki nim powierzchnia kraju zwiększyła się o 23 proc. z 33,6 tys. km kw do 41,5 tys. km kw. Czyli było warto.

Holendrzy stali się też światowymi specjalistami w zakresie wznoszenia tam oraz grobli. W dawnych czasach wypasano na nich barany (jak to w górach), które ubijały grunt kopytkami oraz dbały o ukorzenienie roślinności: przód barana strzygł trawę, podczas gdy koniec barana ją nawoził, co świetnie wpływało na system korzeniowy. Współcześnie buduje się tam raczej autostrady, czego przykładem może być trasa A7/E22, łącząca Amsterdam z Groningen i biegnąca grzbietem tamy Afsluitdijk.

Najmłodsza prowincja Holandii (obecnie najmłodsza; ale to może się zmienić, w końcu Holendrzy nie powiedzieli ostatniego słowa, a trochę morza im jeszcze zostało), Flevoland, powstała w 1986 roku i w całości znajduje się na obszarze dawnej zatoki Zuiderzee.

Ropa i palmy

Zjednoczone Emiraty Arabskie to jedno z najbogatszych państw na naszej planecie, a może i w kosmosie. Mimo, iż Arabowie zawdzięczają swoją pozycję nie tyle ciężkiej pracy, ile cenom ropy, trzeba przyznać, że fantazji im nie brakuje. Dubaj, który sam w sobie jest cudem techniki i inżynierii (gdzie jeszcze można pojeździć na nartach na środku pustyni?) wydawał się chyba brodatym panom w limuzynach zbyt mało ekstrawagancki, bowiem pewnego dnia wpadli oni na pomysł utworzenia… sztucznych wysp o kształcie palmy.



W skład kompleksu weszły trzy gigantyczne wyspy; do utworzenia dwóch mniejszych potrzeba było 100 tys. metrów sześciennych piasku i skał, zaś największa pochłonęła aż miliard metrów sześciennych materiału. Co ciekawe, budowę prowadzili zaprawieni w bojach z morzem… Holendrzy. Każda z wysp ma kształt olbrzymiego liścia palmowego i oddzielona jest półksiężycem, mającym chronić ją od fal i stanowić podłoże dla przyszłej rafy koralowej.

Całość kosztowała drobne kilkanaście miliardów dolarów, ale wszystko wskazuje na to, że inwestycja jednak się zwróci, bowiem na wyspach znajdują się najbardziej ekskluzywne hotele świata, gdzie doba hotelowa kosztuje jedyne 25 tysięcy dolarów. Na palmowych liściach znajdują się także zupełnie prywatne rezydencje, gdzie nikt nie liczy kosztów – zresztą, w jakim celu? Przecież zupełnie nie o cyferki tu chodzi, ale o fantazję.
Arabowie stwierdzili bowiem, że palmowe wyspy, choć są widoczne nawet z kosmosu, były jednak zbyt skromnym przedsięwzięciem; postanowili więc wybudować… świat. A dokładniej, to dwa światy. W 2003 roku ruszyła bowiem budowa nowego archipelagu o skromnej nazwie „The World”, w którego skład ma wejść 300 małych (oczywiście całkowicie sztucznych) wysepek, układających się w mapę świata - w końcu nazwa zobowiązuje. Archipelag powstaje jakieś 4 km od brzegów Dubaju i mimo, iż wydaje się, że całość lekko tonie, na szejkach nie robi to specjalnego wrażenia – w końcu palmowe wyspy także wymagają regularnego dosypywania piasku, by móc zachować swój kształt i nikomu to nie przeszkadza.

W 2020 roku ma natomiast wystartować kolejny projekt o jeszcze bardziej ambitnej nazwie: The Universe. W odróżnieniu od The World, tym razem wyspy, tworzące nowy archipelag, mają odnosić się do zupełnie nieziemskich obiektów i odzwierciedla układ gwiazd w Drodze Mlecznej. Cóż, kto bogatemu zabroni?


Chińczycy

Skośnookich ludzi jest na świecie najwięcej, nic więc dziwnego, że i oni postanowili lekko rozszerzyć swoje terytorium. Sęk w tym, że Chińczycy, w odróżnieniu od Arabów i Holendrów, mają chyba niezupełnie pokojowe zamiary.

Pomysł Państwa Środka polega na, nazwijmy to, „upgradowaniu” (czyli, w rzeczywistości, gigantycznej rozbudowie i uzbrojeniu) około 100 malutkich wysepek, położonych na Morzu Południowochińskim. Wyspy mają strategiczne położenie, a zainstalowanie na nich baz wojskowych i innych podejrzanych obiektów, wywołało mocny sprzeciw ze strony sąsiadów, m. in. Malezji, Wietnamu, Filipin i Brunei. Obiekcje zgłosiły również Japonia i USA, twierdząc, że chiński projekt może zachwiać równowagą militarną w regionie.

Chińczycy, niezrażeni opiniami sąsiadów, kontynuują swoją budowę – i to w siedmiu miejscach na raz, instalując na pływających dokach lotniska, magazyny paliwa oraz porty dla marynarki wojennej. Być może jednak wysepki będą też pełnić zupełnie pokojowe funkcje, ponieważ rząd Chin zachęca lokalnych rybaków do prowadzenia połowów w tamtych regionach, dotując im nawet paliwo na zachętę.

Faktem jest też, że w czasie poszukiwań zaginionego bez śladu malezyjskiego Boeinga, Chińczycy musieli prosić o pomoc Australię, która dostarczyła im paliwa oraz zapasów. W takiej sytuacji wyspy, położone 1300 km od brzegu i będące wielkim magazynem, bardzo by uprościły sprawę. Czy jednak na pewno chodzi o potencjalne akcje ratunkowe, czy też o kontrolę nad regionem, możemy się tylko domyślać. Smaczku całej historii dodaje również fakt, że najprawdopodobniej pod całą instalacją znajdują się gigantyczne złoża ropy naftowej, co, jeśli okaże się prawdą, może lekko zirytować panów od palmowych wysp.




Tagi: wyspy, Holandia, Dubaj, The World, osuszanie
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 3 December

W Berdyczowie urodził się Józef Korzeniowski, pisarz marynista, znany później jako Joseph Conrad; jako młody człowiek wyemigrował do Anglii, gdzie zaciągnął się na statek. Po latach służby na morzu osiadł w południowej Anglii, gdzie zmarł w 1925 r.
czwartek, 3 grudnia 1857