Paragony grozy, mrożonki, januszerka – wszystko to można znaleźć w Internecie i, niestety, w niektórych smażalniach. Czy to znaczy, że nad Bałtykiem nie można zjeść smacznej, świeżej ryby? Otóż można – trzeba tylko wiedzieć, czego szukać.
Jakich ryb nie kupować nad Bałtykiem?
Zacznijmy od oczywistej prawdy: jadąc nad Bałtyk, chcielibyśmy zapewne zjeść bałtycką rybę. Każdą inną możemy znacznie taniej kupić w hipermarkecie, nie fatygując się aż nad morze. Nie wszyscy wiedzą jednak, jakie gatunki ryb są bałtyckie, a jakie nie są (a przy kasie głupio się pytać, żeby nie wyjść na ignoranta). Dlatego poniżej mała ściąga dla niezorientowanych – w Bałtyku nie ma:
Jak kupić dobrą rybę nad Bałtykiem?
Chcąc mieć pewność, że będzie bałtycka i świeża – najlepiej byłoby kupić ją wprost z kutra. Załóżmy jednak, że chcemy udać się do restauracji na gotowe. Jakie gatunki warto wybrać?
Przede wszystkim rodzime – najlepiej sprawdzą się flądra (czyli stornia), belona, sola, szprotka albo śledź. Ten ostatni jest szczególnie godny polecenia, bo restauratorzy odkryli, że można wyjść poza schemat i zrobić z niego więcej niż jedną potrawę. Smacznym wyborem jest też turbot, ale do końca lipca trwa okres ochronny, więc to raczej w sierpniu. W niektórych miejscach można też trafić na sandacza, który jest smaczną rybą preferującą wody słonawe i ujścia rzek.
Odrębną kwestią jest sposób przyrządzania – smażenie w głębokim tłuszczu nie tylko nie służy naszemu zdrowiu, ale też maskuje jakość mięsa. Smaczniejsza i zdrowsza będzie rybka grillowana albo upieczona.
I na koniec – paragony grozy. OK, sezon nad polskim morzem jest krótki, więc tanio raczej nie będzie. Żeby jednak podjąć świadomą decyzję co do kosztu rybnej kolacji, warto przed zamówieniem sprawdzić, czy ceny podane są za porcję, czy za 100 gramów.
Tagi: ryby, Bałtyk, restauracja