ŻEGLOWANIE Z PERFECTSAIL Jak żeglować w sztormie i dlaczego lepiej wcale

wtorek, 19 stycznia 2016
Anna Ciężadło
Faktem jest, że na śródlądziu rzadko mamy okazję pożeglować w sztormie. Jedynie na Mamrach czy innych Śniardwach zdarza się fala na tyle wysoka, że można ją od biedy podciągnąć pod kategorię „sztorm” - z tym, że wtedy zwykle tkwimy w porcie. Co innego jednak sztorm na morzu: tu żarty się kończą, a zaczynają schody, i to mokre. Jak zatem należy się zachować w takiej sytuacji, aby mieć co opowiadać wnukom (oraz aby ich w ogóle doczekać)?


licensed under CC0

Bierzemy nogi (i żagle) za pas

Sztorm, podobnie, jak mroźną zimę, najlepiej jest oglądać w telewizji. Mamy XXI wiek, nowoczesny sprzęt i wszelkie gadżety niezbędne do tego, by w miarę precyzyjnie określić, jaka będzie pogoda i uniknąć bliskiego spotkania z cumulonimbusem.

Jeśli jednak dopuściliśmy do tego, że burza nas dopadła, należy jak najprędzej opuścić jej rejon.

Wszystko pięknie, tylko jak to zrobić? Załóżmy, że nie mamy wielkiego doświadczenia, a nasza wakacyjna łódka nie jest demonem szybkości. Mimo wszystko, możemy posuwać się w miarę sprawnie i to z grubsza w zamierzonym kierunku – pod warunkiem, że nie damy się ogarnąć panice i, zamiast ślimaczyć się w pięknym przechyle, zrefujemy żagle.

Procedura refowania nie wydaje się szczególnie skomplikowana, oczywiście przy idealnej pogodzie i zgranej załodze. Jednak w warunkach ekstremalnych i przy ogólnej panice, wiele rzeczy może pójść nie całkiem zgodnie z planem, zaś na powtórki może zostać mało czasu. Aby więc skutecznie zmniejszyć powierzchnię żagli i sp...adać w bezpieczne miejsce, należy trzymać się poniższego schematu:
  1. Zanim cokolwiek się zdarzy, cała załoga ubiera kamizelki, szelki i inne ustrojstwo. Tak, ograniczają ruchy, wkurzają i ogólnie nie ma czasu, ale jak wszyscy to wszyscy.
  2. Chowamy dzieci, psy i inne pomocne okazy pod pokład, a sami przygotowujemy krawaty.
  3. Stajemy w dryf i zmniejszamy powierzchnię żagli, zaczynając od grota. Dla przypomnienia – w wielkim skrócie, fok daje nam sterowność, a grot speeda. Jeśli zaczniemy od foczka i nas obróci, będziemy dalej zasuwać z dużą prędkością i przechyłem, ale ze zmniejszoną możliwością manewrowania. Nie polecam.

Byle dalej

Ok, żagle mamy ładnie zrefowane – czas zatem zastanowić się, w którą stronę mamy się udać z ich pomocą. Teoretycznie, najbezpieczniejszym miejscem podczas sztormu jest port i w pierwszym odruchu zapewne tam się skierujemy. Zauważmy jednak, że przy wysokiej fali i silnym wietrze, wejście do niego może okazać się dość problematyczne.

Co więcej, może się tak zdarzyć, że epicentrum burzy znajdzie się właśnie pomiędzy nami a portem. I co wtedy? Idziemy na żywioł? Często, niestety, tak – zwłaszcza, jeśli zabraknie wśród nas doświadczonych ludzi morza, a emocje wezmą górę nad rozsądkiem. A jeśli dodatkowo wmówimy sobie, że musimy zatankować, oddać łódkę, albo zdążyć na samolot, sprawa wydaje się oczywista - pchamy się przez burzę, niczym Czterej Pancerni przez środek wrażego frontu. Błąd.

Doświadczeni żeglarze uczą bowiem, że najlepiej jest po prostu uciekać jak najdalej, nie ważne, w którą stronę. Bezpieczeństwo załogi oraz łódki jest kwestią priorytetową, i nigdy, naprawdę nigdy nie śpieszy nam się AŻ TAK, żebyśmy musieli ryzykować życiem.

Życie na fali

Fala to piękna rzecz, zwłaszcza jeśli jest się surferem. Jednak płynąc w sztormowej pogodzie, trudno kontemplować jej urodę; można za to wygrzebać z otchłani pamięci szereg niewybrednych przekleństw, nawet jeśli na co dzień ich nie używamy. Wysoka fala potrafi nieźle dać się we znaki i niemal całkowicie zahamować nasz dzielny stateczek. Co wówczas możemy począć, poza obrażaniem Neptuna oczywiście?

Z falami trzeba sposobem - procedura zależy zaś od tego, w jakim kierunku przesuwają się fale i w jakim chcemy przesuwać się my.

Na początek przyjmijmy, że fale jadą nam „pod prąd”. W takim przypadku, zjeżdżając z fali w dół, zasuwamy nieco szybciej (to nie złudzenie, tylko grawitacja). Jeśli więc płyniemy szybciej, a kierunek utrzymujemy stały, to wiatr pozorny staje się dla nas ostrzejszy i... żagle zaczynają nam łopotać. Zjeżdżając w dół, należy więc delikatnie odpadać, zaś wspinając się na grzbiet fali – delikatnie ostrzyć. Nasz KaWuŻet nazywał to prasowaniem fal, patrząc przy tym wymownie na babską część załogi.

Jeśli natomiast mamy wyjątkowe szczęście i fale popychają nas w zamierzonym kierunku, to.. mamy luz? Otóż, niekoniecznie. Duże fale, nawet jeśli ich kierunek nam odpowiada, powodują, że zjeżdżając w dół, nabieramy niebezpiecznie dużej prędkości i „ryjemy” dziobem w wodę, co w skrajnym przypadku może skończyć się fiknięciem spektakularnego koziołka (tak jak przy zjeżdżaniu z góry na rowerze i gwałtownym hamowaniu przednim kołem). Jeżeli więc chcemy szybko, ale bezpiecznie dotrzeć do celu, należy dokonywać zjazdów nieco po skosie, tak jak surferzy. Wówczas nie rozpędzimy się aż tak bardzo, a jedna i ta sama fala będzie nas niosła swoją energią całkiem długo i w miarę bezpiecznie.

Uważamy na skok w bok

Oczywiście, nie zawsze możemy (lub chcemy) żeglować w czasie sztormu; jakąś taktyką na przetrwanie go jest też stanięcie w dryf. Jak zawsze, istnieją zwolennicy i przeciwnicy takiej strategii. Pamiętajmy jednak, że nie zawsze mamy wybór – być może mamy za mało załogi, albo jest za bardzo spanikowana, albo komuś zdarzył się wypadek itp., itd. W takim przypadku opuszczamy żagle, zabezpieczamy łódkę i załogę, czynimy akt żalu i... zamykamy oczy?

Niestety, aż tak dobrze, to nie ma. Nawet w takiej sytuacji nie pozostawiamy łódki (i siebie samych) na pastwę żywiołu i pilnujemy bacznie, aby przypadkiem nie ustawiło nas bokiem do kierunku wiatru. Wtedy, po pierwsze, będzie nami znacznie mocniej huśtało, więc załoga spanikuje jeszcze bardziej. Co więcej, niektórzy z jej członków mogą przybrać piękny, zielonkawy kolor - ze strachu lub choroby morskiej. A po drugie, jeśli przypadkiem częstość kołysań naszej łódki zgodzi się z częstotliwością fal, możemy zaliczyć wywrotkę, a wtedy będzie się liczył już tylko kolor naszej flary – o ile oczywiście zdołamy jej użyć.

PerfectSail zajmuje się czarterem luksusowych jachtów na Mazurach. W ofercie firmy znajdują się highendowo wyposażone jachty wodowane w latach 2010-2015. Flota PerfectSail w Giżycku to 6 jachtów żaglowych: Tes 32 Dreamer i Cobra 33 oraz 2 jachty motorowe typu Houseboat FUTURA 860 idealne do spokojnej rekreacji. Żeglarstwo to ich pasja - www.perfectsail.pl.
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 27 kwietnia

Na "Down Star" zakończył rejs dookoła świata George Fairle.
wtorek, 27 kwietnia 1965
Odbył się w Warszawie Zjazd Delegatów YKP; zjazdowi przewodniczył Ludwik Szwykowski, jeden z założycieli YKP. Na zjeździe wybrano nowy zarząd z prezesem Bronisławem Barylskim na czele.
niedziela, 27 kwietnia 1947
W Warszawie umiera Antoni Dobrowolski (urodzony w 1872 r.) profesor, geograf, uczestnik wyprawy arktycznej na belgijskim żaglowcu "Belgica", przyczynił się do powstania pierwszej polskiej stacji artycznej na Wyspie Niedźwiedziej.
wtorek, 27 kwietnia 1954
Urodził się Samuel Morse, twórca alfabetu Morse'a.
środa, 27 kwietnia 1791
Na Filipinach w walce z tubylcami ginie Ferdynand Magellan.
sobota, 27 kwietnia 1521