Dbałość o PR, zagrywki psychologiczne, optymalizacja strategii, minimalizowanie kosztów… Znacie to? Czarnobrody też znał – i z powodzeniem stosował, chociaż pewnie miał niewiele wspólnego z owocowymi czwartkami.
Edward Teach, czyli…
…diabeł wcielony, demon, szaleniec, postać niemal mitologiczna, budząca powszechne przerażenie. Tak zapewne opisaliby go współcześni, a co najważniejsze – tak opisałby siebie on sam. Edward Teach, szerzej znany jako Czarnobrody, był angielskim piratem grasującym na Karaibach w latach 1716-1718. Nie, to nie pomyłka – okres jego świetności to dokładnie dwa lata.
Początki jego kariery były tak klasyczne, że aż nudne: w czasie wojny o hiszpańską sukcesję pracował jako korsarz dla Brytyjczyków (czyli napadał jako „legalny bandyta” francuskie jednostki). Po wojnie stał się bezrobotny, dlatego, podobnie jak jego koledzy po fachu, postanowił spróbować swoich sił w branży pirackiej.
Doświadczenie zawodowe zdobywał pod okiem znanego pirackiego kapitana, Benjamina Hornigolda. Ten, dostrzegając potencjał Teacha, uczynił go w końcu teamliderem na jednym ze swoich statków – i tu zaczyna się nowy rozdział w życiu Czarnobrodego.
Budowanie marki osobistej
Teach już jako kapitan zyskał ksywkę Czarnobrody, którą pieczołowicie podtrzymywał, i to nie tylko dzięki bujnemu zarostowi. Nie stronił od teatralnych gestów, które okazywały się nader skuteczne, nawet jeśli dzisiaj uznalibyśmy je za lekko tandetne: miał w zwyczaju przywiązywać sobie do brody czerwone wstążki, a niekiedy nawet wtykać w nią żarzące się konopne lonty, co w czasie walk nadawało mu iście demoniczny wygląd. Podobno zdarzało mu się tlącą się brodą podpalać działa na statku. Straszliwej stylizacji dopełniało sześć załadowanych pistoletów, które nosił na stałe przy sobie.
Był też gotów do poświęceń, byle tylko podbudować swój straszliwy image. Wedle jednej z legend zagonił kiedyś całą załogę do ładowni, w której kazał podpalić siarkę. Kiedy jego ludzie pomału wymiękali, on do samego końca został na stanowisku, inhalując się toksycznym dymem. Podobno celem tego eksperymentu było sprawdzenie, jak to jest w piekle.
Wojna psychologiczna
Straszliwe opowieści o Czarnobrodym sprawiły, że stał się postrachem mórz – wielu marynarzy, a nawet innych piratów wolało grzecznie oddać wszystko, co mieli do oddania, byle tylko nie mierzyć się z tym okropnym człowiekiem. W ten sposób wygrywał praktycznie każde starcie i przejmował statki bez rozlewu krwi, straty czasu, czy zbędnych kosztów.
Co ciekawe, brak doniesień, by kiedykolwiek kogoś torturował lub by choć raz wykazał się okrucieństwem, co u innych pirackich kapitanów było właściwie standardem. Na dodatek hojnie i sprawiedliwie nagradzał podwładnych, co owocowało bezwzględną lojalnością wobec niego. Czarnobrody umiał więc operować strachem, świadomie budował swoją osobistą markę, a na dodatek mądrze gospodarował zasobami. Urodzony team lider.
Tagi: pirat, Czarnobrody, korporacja, legenda