TYP: a1

Odwieczny dylemat czarterujących

poniedziałek, 24 czerwca 2019
Anna Ciężadło

Życie jest podobno sztuką wyboru, a życie żeglarza to już w szczególności. Jednym z najważniejszych zagadnień, z jakimi musimy się zmierzyć przed kolejnym rejsem jest to, czy wybrać łódkę nowszą ale drogą, czy też wysłużoną, ale bardziej przyjazną cenowo.

 

Zresztą, tak naprawdę, to pytanie należałoby rozmienić na drobne. Sprawa nie jest bowiem wcale oczywista, a zanim zapadnie ostateczna decyzja, musimy szczerze odpowiedzieć sobie na kilka innych pytań. A mianowicie:

1. Co jest dla nas priorytetem?

Uuu, powiało grozą, co? Nie będzie jednak o priorytetach życiowych, ale o tym, czego tak naprawdę oczekujemy od naszych wakacji. Jeśli chcemy po prostu odpocząć w komfortowych warunkach – i stać nas na to – wiadomo, że wybierzemy jacht nowszy, pachnący, funkiel-nówka nie śmigany. Co jednak nie oznacza, że nic się na nim nie zepsuje, a cały jego osprzęt będzie doskonale dopasowany – bo być może nikt tego jeszcze nie sprawdzał, a nieliczni szczęśliwcy, którzy przed nami czarterowali łódź, używali jej głównie do stania w porcie. 

 

Ale bywa też, że naszym głównym celem jest zwiedzenie konkretnego miejsca, które jest zwyczajnie drogie, albo po prostu dostępna tam flota nie powala na kolana swoją jakością, a nowszej jakoś brak. Może też się zdarzyć, że mamy ograniczone fundusze i wiemy, że albo popłyniemy na mocno pełnoletniej łajbie, albo nie popłyniemy wcale. We wszystkich tych przypadkach spuścimy z tonu i weźmiemy co jest, mając świadomość, że niekoniecznie będzie komfortowo. Ale popłyniemy i to się liczy.

 

2. Czy umiemy coś naprawić?

Ważnym aspektem jest oczywiście awaryjność sprzętu, a co za tym idzie – bezpieczeństwo całej załogi. Nie ulega wątpliwości, że starszy jacht będzie niejako z definicji bardziej zużyty, a niekiedy będzie wręcz na granicy śmierci technicznej.

 

Ale z drugiej strony – skoro coś pływa od 20 lat, to czemu miałoby się zepsuć akurat w tym tygodniu? A jeśli już się zepsuje – to czy na pewno będzie to awaria, która całkowicie rozwali nam wakacje? A może łódka będzie wymagać jedynie drobnych napraw i odrobiny serca – a dzięki nam otrzyma jedno i drugie?

 

Oczywiście, wiele zależy tu od podejścia armatora: jeśli poinformujemy go, że konieczne jest np. kupienie nowej cumy czy zszycie żagla, a on wyrazi na to zgodę, możemy „założyć” własne pieniądze, ogarnąć sytuację i pożeglować dalej z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Ale dla własnego dobra, miejmy tę zgodę na piśmie, w mailu, albo chociaż jako SMS. Nie chodzi o to, że zakładamy czyjąś złą wolę – ale różnice językowe robią swoje i miło jest mieć pewność, że obie strony zrozumiały powagę sytuacji w takim samym stopniu.

 

3. Kto z nami płynie?

Jeśli na pokładzie będą same wilki morskie, to nawet w przypadku grubej awarii prawdopodobnie damy radę. Wtedy większe lub mniejsze usterki będą nas oczywiście lekko irytować, ale bez problemu je ogarniemy, a potem staną się tematem niekończących się anegdot, opowiadanych w doborowym towarzystwie. Jasne, lepiej, aby nic się nie zepsuło – ale jeśli już to nastąpi, wielkiej tragedii raczej nie będzie. Za to oszczędności na wyczarterowaniu starszego jachtu mogą być spore.

 

Trochę inaczej rzecz wygląda, jeśli płyną z nami dzieci, które „w razie wu” niewiele nam pomogą, a w dodatku same będą wymagały opieki i pomocy. Podobnie, jeśli na pokładzie będą głównie ludzie, dla których będzie to pierwszy lub drugi rejs w życiu. Tacy zwykle święcie wierzą w nasze umiejętności (a wiemy, że ta wiara nie zawsze znajduje jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości) i w najlepszym przypadku wykonają w miarę sprawnie nasze polecenia. Ale sami nie wpadną na to, co i jak można zrobić, by poprawić ogólną sytuację. W takich wypadkach nowszy, ale droższy jacht będzie raczej koniecznością.

 

4. Dokąd płyniemy?

Świat jest różnorodnym miejscem i chociaż współczesna technologia daje nam miłe złudzenie, że wszyscy jesteśmy bardzo podobni i doskonale rozumiemy angielski, jest to całkowita zmyła.

Każdy, kto próbował się zmierzyć z południowym temperamentem wie, że nie ma gorszej rzeczy, niż czekanie na gościa, który już, już jedzie i za chwilę tam u nas będzie, żeby naprawić awarię. A fakt, że właśnie siedzi u szwagra na grillu, w odciętej od świata wiosce 50 km stąd, to przecież zupełnie nieistotny szczegół. Najwyżej przyjedzie jutro. Albo pojutrze. A w ogóle, to o co nam chodzi?

 

W Skandynawii z kolei, jeśli mechanik obieca, że przybędzie do nas o 17.14, to możemy mieć pewność, że tak właśnie się stanie. A jeśli z jakiegoś powodu nie będzie to możliwe, zostaniemy uprzedzeni odpowiednio wcześnie i prawdopodobnie ktoś zaproponuje nam rekompensatę za powstałe niedogodności. Inna sprawa, że łódki będą tam droższe (i zwykle sprawne), pogoda gorsza, a ceny wyższe. Cóż, życie.

Tagi: czarter, czarter jachtu
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 29 marca

S/y "Stary" z załogą Śląskiego Yacht Clubu pod dowództwem Jacka Wacławskiego opłynął Przylądek Horn; w trakcie rejsu "Stary" m.in. odwiedził Stację im. Henryka Arctowskiego.
sobota, 29 marca 2003
S/y "Asterias" pod dowództwem kapitana Marka Sobieskiego opłynął Przylądek Horn.
wtorek, 29 marca 1988