TYP: a1

Musaka, tudzież inne pokusy

środa, 4 września 2013
MZ

Dźwięk mocnego trzaśnięcia drzwiami oderwał Nikosa Kazantzakisa od lektury. Jednak nie podniósł głowy znad sterty książek, świetnie wiedział kto zakłócił spokój. Od dłuższego czasu dzielił przecież swój niewielki dom z sublokatorem. Zorba zamieszkał, jak się pierwotnie wydawało, na krótki czas. Miał szybko naprawić, a właściwie wyremontować uszkodzony jacht, by móc potem nadal wozić odwiedzających Grecję turystów.


- Cóż tam przyjacielu, czyżby kolejna piękna katastrofa – Nikos zwrócił się nieco ironicznie do Zorby, mając w pamięci kilka nieudanych prób zwodowania łódki.


- Mylisz się Nikosiu, pełny sukces. Mój stateczek nie nabiera ani kropli wody i pięknie podskakuje na falach. Jutro wypływam, a razem ze mną trzy urokliwe załogantki. Powiem ci w sekrecie, to prawdziwe kusicielki, a ja pokusom uwielbiam ulegać, choćby to miało zakończyć się kolejną, jak to nazywasz, piękną katastrofą!


Kazantzakis nie mógł powstrzymać uśmiechu. Wstał i podszedł do Zorby, po czym mocno go uścisnął.


- Niepoprawny z ciebie kobieciarz, ty się chyba nigdy nie ustatkujesz. Radzę ci jednak byś czasem zerknął w swoją metrykę.


- Ty mi to mówisz! - wykrzyknął Zorba - Sam parę dni temu czytałeś mi fraszki jakiegoś dawnego polskiego poety, a tam stało jak byk, mam nadzieję, że dobrze pamiętam: choć u mnie broda siwa, jeszczem niezgoniony, czosnek ma głowę białą, a ogon zielony. Tak to jakoś szło! Zatem nich żyją pokusy! Niech to nie będzie ostatnie kuszenie w moim życiu!


Teraz radośnie zabrał się do przygotowania pożegnalnej kolacji. Miała to być klasyczna musaka, do której świetnie pasowała „retsina”, znakomite białe wytrawne wino zaprawiane odrobiną żywicy, zebranej z drzew piniowych. Wieczorem do domu przybyły zapowiadane załogantki. Nie da się ukryć, że ich uroda zrobiła na gospodarzu wrażenie. Bankiet rozwijał się wspaniale, musaka była znakomita, wino lało się strumieniami, Zorba z rozłożonymi ramionami puszczał się w taniec. Kazantzakis kontemplował wdzięki dziewcząt, a trzeba dodać, że im zabawa stawała się gorętsza, tym łatwiej było je obserwować.


Poranek powitał Nikos z ciężką głową. Wstał z łóżka i podszedł do okna. Dostrzegł połyskujące w promieniach słońca białe żagle jachtu zmierzającego ku horyzontowi. Zorbie udało się wreszcie wypłynąć. Nie mógł przestać myśleć o słowach swojego przyjaciela, wracały do niego co chwila – kuszenie, ostatnie kuszenie – przecież to znakomity tytuł, pomyślał. Odkroił sobie kawałek musaki, której resztki pozostały w brytfannie i siadł przy biurku.


- Rzeczywiście następnego dnia jest jeszcze lepsza – skonstatował. Po chwili w pokoju słychać było stukot maszyny do pisania, co znaczyło, że rodziła się kolejna powieść.


Musaka

Dla tych, którzy ponad naukę przekładali wagary, informacja – cytowany w tej opowieści wers, to fragment fraszki Jana Kochanowskiego. Prawdę mówiąc nie wiemy, czy rzeczywiście twórczość tego polskiego, renesansowego poety została przetłumaczona na grecki. Nie wiemy także, czy bankiet wydany przez Zorbę zainspirował Nikosa Kazatzakisa do napisania „Ostatniego kuszenia Chrystusa”, powieści, która została zekranizowana przez Martina Scorsese. To w gruncie rzeczy nie ważne. Ważna jest musaka i fakt, że następnego dnia zarówno na ciepło jak i na zimno jest jeszcze lepsza.

Na rozgrzaną w dużym naczyniu oliwę wrzucić pokrojoną cebulę (dużą) i po chwili dwa posiekane ząbki czosnku, gdy się zeszklą dodać około kilograma zmielonej jagnięciny (można jagnięcinę zastąpić wołowiną). Smażyć mieszając, aż mięso się przyrumieni. Wlać kieliszek czerwonego wytrawnego wina, dodać trochę przecieru pomidorowego, przyprawić cynamonem, liściem laurowym, posiekanym oregano, solą i pieprzem, dusić przez kilkanaście minut od czasu do czasu mieszając. Dwa bakłażany pokroić na plastry i obsmażyć je na patelni z rozgrzaną odrobiną oliwy aż się przyrumienią z obu stron. Część obsmażonych plastrów położyć na dnie naczynia do zapiekania, przykryć warstwą mięsa, czynność tę powtarzać do wyczerpania składników. Przygotować sos – w rondlu rozpuścić masło, dodać trochę mąki i wlać dwie szklanki mleka. Gotować na małym ogniu, aż powstanie gładki sos – przestudzić. Przyprawić solą i pieprzem i wymieszać z rozbełtanym jajkiem. Tym sosem zalać mięso i bakłażany w naczyniu, posypać utartym serem – może to być pecorino – i zapiekać w piekarniku ustawionym na 180 stopni przez około godzinę.

TYP: a3
0 0
Komentarze