20 czerwca w Kilonii odbyła się konferencja dotycząca bezpieczeństwa. Zdaniem obecnego na niej ministra spraw zagranicznych Niemiec, Johanna Wadephula, groźba konfrontacji militarnej na Bałtyku jest realna. Skoro tak, to co Niemcy zamierzają z tym zrobić – i czy inne państwa bałtyckie (zwłaszcza te mniejsze) mają się czego bać?
Kogo się boi minister?
Mówiąc krótko: Rosji. We wspomnianej konferencji udział wzięli wysocy rangą wojskowi, eksperci od geopolityki i decydenci polityczni. Wnioski, jakie wysnuli, były dość ponure – jak powiedział minister Wadephul o Bałtyku: „to strefa, w której groźba konfrontacji militarnej jest realna. Strefa, w której agresywne działania hybrydowe Rosji podważają nasz pokój i bezpieczeństwo”.
Zdaniem niemieckich ekspertów, obecnie największym zagrożeniem są rosyjskie statki tzw. floty cieni, a mówiąc dokładnie – ich kotwice, które mogą uszkadzać podmorskie instalacje, a ponadto naruszenia przestrzeni powietrznej NATO przez rosyjskie myśliwce. Wszystko to trudno uznać za newsy – nowością może być za to konkretny ruch Niemiec.
Jaki plan mają Niemcy?
Minister Wadephul stwierdził, że powtarzające się operacje hybrydowe i militarne prowokacje mają nie tylko zdestabilizować region, ale też stanowić test dla systemów reagowania i zdolności decyzyjnych krajów europejskich. Remedium na rosyjskie działania ma być zdaniem Niemiec „silna i elastyczna” obecność wojskowa w regionie.
I tu pojawia się pewien problem – Niemcy to duży i bogaty kraj, mający niezłą marynarkę wojenną… prawie. Sęk w tym, że większość wojskowych w Niemczech ma powyżej 35 lat, wiele stanowisk jest po prostu nieobsadzonych, bo młodzi są w większość nastawieni pacyfistycznie – ale biorąc pod uwagę historię Niemiec, może to nawet lepiej dla świata.
Konkrety po niemiecku
Mimo wszystko minister jest dobrej myśli – jak powiedział: „Niemcy pomogą bronić każdego centymetra kwadratowego terytorium NATO”; dodał też, że Berlin planuje przeznaczyć 3,5% swojego PKB na obronność (obecnie jest to nieco ponad 2 procent). Dodatkowe 1,5 proc. zostanie spożytkowane na kwestie związane z cyberbezpieczeństwem. To akurat nie będzie trudne – jak podaje portal Bitkom, w Niemczech 77 procent firm nadal używa…faxu. Cyberatak na urządzenie będące połączeniem telefonu stacjonarnego z drukarką byłby równie skuteczny, co próba zhakowania blendera.
Żarty żartami – ale trzeba przyznać, że Niemcy naprawdę podjęli kroki, by poprawić samopoczucie niewielkich krajów bałtyckich. Od 2014 roku ich Eurofightery pełnią dyżury w ochronie przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich, a ponadto niemieccy żołnierze są stale obecni na Litwie. Jest to rozsądne rozwiązanie. W czasach tak ciekawych, jak obecne, wspólna polityka obronna krajów europejskich jest koniecznością.
Tagi: Bałtyk, Niemcy, Rosja, obronność