TYP: a1

Ciąg dalszy dramatu polskiego kapitana

czwartek, 18 marca 2021
Anna Ciężadło

Sąd w Ciudad Victoria (Meksyk) zdecydował się wznowić proces kpt. Andrzeja Lasoty,  rozpoczęty wiosną ubiegłego oku. Polak został oskarżony o przemyt 224 kilogramów kokainy, mimo iż sam zawiadomił władze o podejrzanym towarze w ładowni swojego statku. Teraz grozi mu 10 lat więzienia.

Dla przypomnienia

Zapewne niektórzy z Was pamiętają, że pisaliśmy o tej sprawie we wrześniu 2019 roku. Przypomnijmy jednak w skrócie, o co tu chodzi i w jaki sposób doszło do tej kuriozalnej sytuacji.

Kpt. Andrzej Lasota dowodził pływającym pod cypryjską banderą statkiem UBC Savannah. Jednostka wiozła ładunek kruszywa z Kolumbii do Meksyku. Podczas rozładunku w porcie Altamira okazało się, że w ładowni znajduje się „niespodzianka” - niemal ćwierć tony kokainy. Kapitan niezwłocznie wstrzymał prace i poinformował o znalezisku lokalną policję.

Władze zareagowały dość stanowczo - zadecydowały o aresztowaniu kapitana oraz całej załogi. W trakcie śledztwa nikt nie przyznał się do przemytu. Wśród zatrzymanych było 2 Polaków i 19 Filipińczyków. Po kilku tygodniach wszyscy marynarze zostali zwolnieni z aresztu. Niestety, kapitan nie.

Koszmarne realia

Polak od początku był przetrzymywany w skandalicznych warunkach. Musiał spać na gołym betonie i mimo zaawansowanej choroby serca nie dostawał niezbędnych leków. W efekcie tego trafił do szpitala, jednak tam również nie podjęto leczenia, a jedynie ustabilizowano ciśnienie. Następnie umieszczono go w więzieniu o zaostrzonym rygorze w mieście Tepic, w stanie Nayarit. Wiadomo, że placówka jest przepełniona (obecnie przebywa tam trzy razy więcej więźniów, niż przewidują przepisy) i panują w niej bardzo złe warunki sanitarne. 

Warto przypomnieć, że kpt. Lasota jest tuż przed emeryturą. Feralny rejs, podczas którego znalazł narkotyki, miał być jednym z ostatnich w jego karierze. Teraz zapewne okaże się, że naprawdę będzie ostatni – pobyt w więzieniu, ogromny stres oraz brak niezbędnych leków nasercowych raczej nie pozostaną bez wpływu na jego zdrowie. Zarówno kapitan, jak i jego bliscy wielokrotnie apelowali do polskich władz konsularnych o pomoc. Mimo iż mamy marzec 2021 roku, sprawa nadal jest w doku. A Polak w więzieniu.

Dlaczego to tyle trwa?

Doskonałe pytanie, prawda? Odpowiedzią jest uniwersalne hasło-wytrych: „bo covid”. Władze Meksyku tłumaczą, że rozprawa zaplanowana na styczeń nie odbyła się, bo istniało ryzyko zarażenia składu sędziowskiego. Znowu. Jak długo tak będzie? Tego nie wie nikt.

Zarówno meksykański wymiar sprawiedliwości (ha, ha), jak i władze systemu więziennictwa odmówiły komentarzy na ten temat. Wiadomo natomiast, że w więzieniu, w którym przetrzymywany jest kapitan, doszło do kilku zgonów związanych z koronawirusem.

Nasze służby konsularne w Meksyku pozostają w kontakcie z kapitanem i jego adwokatem. Konsul ma być obecny na rozprawie (o ile takowa się odbędzie) w charakterze obserwatora. Wierzymy, że robią, co mogą. Trudno jednak uniknąć wrażenia, że gdyby kapitan był na przykład obywatelem USA, albo Izraela, sprawa potoczyłaby się bardziej dynamicznie.

Wnioski?

Jaki morał możemy wysnuć z tej historii? Raczej ponury. Gdyby kapitan „nie zauważył” podejrzanego ładunku, prawdopodobnie spędzałby teraz czas z rodziną, albo przemierzał morza, wykonując swoją pracę.

Pozostaje mieć nadzieję, że dobro zwycięży, a uczciwość Polaka zostanie wynagrodzona. Jest raczej mało prawdopodobne, że to on był przemytnikiem i w ostatniej chwili zadenuncjował sam siebie. Jak zakończy się ta sprawa? Zobaczymy. Będziemy trzymać rękę na pulsie i informować Was o jej postępach.

 

Tagi: Meksyk, więzienie, przemyt, narkotyki, kapitan, proces
TYP: a3
0 1
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 29 marca

S/y "Stary" z załogą Śląskiego Yacht Clubu pod dowództwem Jacka Wacławskiego opłynął Przylądek Horn; w trakcie rejsu "Stary" m.in. odwiedził Stację im. Henryka Arctowskiego.
sobota, 29 marca 2003
S/y "Asterias" pod dowództwem kapitana Marka Sobieskiego opłynął Przylądek Horn.
wtorek, 29 marca 1988