TYP: a1

Andrzej Urbańczyk "Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Autobiografia tom 2 - świat"

sobota, 28 stycznia 2017
Monika Frenkiel

Przywykło się o nim mówić „żeglarz”, choć, jak sam twierdzi, żeglarstwo to zaledwie 10 procent jego życiowej aktywności. Autor książek, budowniczy, inżynier, podróżnik – czyli Andrzej Urbańczyk we własnej osobie. Z drugim tomem autobiografii, pisanej już z punktu widzenia seniora i zajmującej się głównie życiem emigranta.

Oczywiście w drugim tomie jest sporo o żeglarstwie – i to przecież nas najbardziej interesuje. O kolejnych wyprawach NORD-ami z kolejnymi numerkami: ze Stanów przez Hawaje do Japonii, samotnym rejsie dookoła świata z zawinięciem do trzech portów, słynnym rekordzie Guinnesa czyli rejsie tratwą i wielu innych. O samotności żeglarza, o pływającym kocie Myszołowie, o kłopotach ze sprzętem czy załogą, czasami kończącymi się sprawami sądowymi. Spraw sądowych zresztą jest w tej książce wiele, bo autor w żadnej dziedzinie nie dawał sobie w kaszę dmuchać i robił to często dla zasady, nie licząc się z kosztami. Dla niektórych pewnie sądowy pieniacz. Dla innych człowiek uparty i konsekwentny.

„Sam sobie sterem” zaczyna się, gdy Andrzej Urbańczyk wraz z żoną, Krystyną uciekają z przaśnego PRL i rozmaitymi zakosami dostają się wreszcie do Stanów Zjednoczonych. Książka to dla autora okazja do przedstawienia własnej wersji wydarzeń swojej drogi na zachód oraz przedstawienia swoich niekończących się niesnasek z Polskim Związkiem Żeglarskim i pozostałym w Polsce żeglarskim środowiskiem. Ale gdyby miała traktować tylko o tym, byłaby to cienka książeczka, a przecież Urbańczyk zajmował się (oprócz pracy zawodowej i kariery naukowej) także pilotowaniem, wspinaczką, sztukami walki i wieloma innymi rzeczami, wliczając w to niezliczone podróże po kilku kontynentach. Do wszystkiego podchodził z poczuciem, być może zakrawającym na arogancję, które wyraża wprost w książce: „bo ja wszystko mogę”. Taka też jest wymowa książki, że jak się chce, to wszystko można (co nie oznacza, że wszystko wolno). Co nie oznacza oczywiście, że życie Urbańczyka jest to pasmo sukcesów. Z perspektywy 80-latka jednak zapewne na klęski czy kłopoty patrzy się zupełnie inaczej, zwłaszcza, że per saldo autor wyszedł na plus, i to spory.

Książka to także zapis obserwacji autora na temat przemian zachodzących na świecie i w Polsce, którą zostawił za sobą. Oczywiście najważniejszą jest obalenie komunizmu, wyrażone zburzeniem Muru Berlińskiego, ale także światowe kryzysy, terroryzm, zjednoczenie Europy, podróże w kosmosie. Do wspomnień autor dodaje fragmenty dzienników i notatek robionych na bieżąco, zdjęcia, dokumenty, fragmenty listów i skany gazet. Bynajmniej nie jest to grzeczny dziennik – są w nim skandale, pieniądze, alkohol, imprezy, seks, szpiegowskie afery – jednym słowem, dzieje się dużo. A autor daje słowo, że wszystko jest prawdą.

Tytuł: „Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Autobiografia tom 2 – świat”

Autor: Andrzej Urbańczyk

Wydawnictwo Arcana

 

Tagi: recenzja, Andrzej Urbańczyk
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 6 lipca

Bruno Peyron na "Orange 2" bije rekord przejścia Atlantyku (2925 Mm w czasie 4 dni, 8 godzin, 23 minuty, 5 sekund).
czwartek, 6 lipca 2006
Francis Joyon bije na trimaranie "IDEC" rekord przejścia Atlantyku z czasem 6 dni, 4 godziny, 1 minuta, 5 sekund (2980 Mm).
środa, 6 lipca 2005
Wyruszył s/y "Generał Zaruski" pod dowództwem Kpt. Andrzeja Rościszewskiego; statek dotarł aż do Hornsundu i Zatoki Białych Niedźwiedzi, do polskiej stacji arktycznej. Rejs zakończył się 31.08.1975 r. w Gdyni.
niedziela, 6 lipca 1975
Z Hamilton na Bermudach wystartował do transatlantyckich regat z metą w Travemunde s/y "Komodor" pod dowództwem Kpt. Tadeusza Siwca; był to pierwszy start polskiego jachtu w regatach oceanicznych.
sobota, 6 lipca 1968
Na Morawach urodził się Richard Konkolski, żeglarz czechosłowacki, dwukrotny uczestnik wokółziemskich regat dookoła świata BOC Challenge.
wtorek, 6 lipca 1943
Zakończył rodzinny rejs dookoła świata na szkunerze "Sunbeam" Thomas Brassey; trasa o długości 37 000 Mm wiodła z Cowes przez Rio de Janeiro, Cieśninę Magellana, Tahiti, Honolulu, Colombo, Kanał Sueski, Gibraltar do Cowes.
piątek, 6 lipca 1877