Żeglarskie opowieści

wtorek, 8 września 2015
Henryk Mąka
Papuga jaką od rodaków zamieszkałych nad Amazonką otrzymali uczniowie gdyńskiej szkoły morskiej, przybyli w 1930 roku pod żaglami nowo zakupionego "Daru Pomorza" do Brazylii, była prawdziwą pięknością.



Jaskrawo żółty i zakrzywiony dziób, ułatwiający jej zdobywanie pożywienia wśród bogatego drzewostanu amazońskiej dżungli, żółte plamy wokół wesołych oczu, czerwony łebek i czerwone podbrzusze, wspaniałe skrzydła w niebieskim kolorze i długi błękitny ogon oraz żółte nogi o dwóch chwytliwych palcach z przodu i dwóch z tyłu czyniły z niej istną miss piękności całej ptasiej rodziny. Był to więc nie tylko bajecznie kolorowy ptak, ale także – jak się wkrótce wszyscy przekonali – okaz niezwykle spostrzegawczy i pojętny, z wyjątkową łatwością przyswajający sobie zawiłości... polskiej mowy.

- Wszyscy ją lubili – opowiadał jeden z uczestników tego rejsu. – Szybko nauczyła się żeglarskich komend i rozkazów, ale też i siarczystych przekleństw marynarskich jakie przy tej okazji nieraz padały...

Zdarzyło się jednak, że ta znajomość języka polskiego spowodowała niemałe zamieszanie na otwartym Atlantyku. Piękna papuga spała gdzieś w olinowaniu, gdy nagle mocniejsza fala uderzyła w burtę, a wiatr mocniej dmuchnął ze sztormową siłą.

- Alarm! Alaaarm! – rozwrzeszczało się nagle rozbudzone ptaszysko. – Do żagli! Wachta do żagli! Szybciej, szybciej... Wachtowi, spokojnie wypoczywający i przysypiający na zwojach lin pod masztami, zerwali się na równe nogi. Byli przekonani, że to Pan Drugi goni ich do przed sztormowego czynu, szybko pobiegli na swoje stanowiska pracy.

- Szybciej do jasnej cholery – darła się papuga. – Do żagli, do żagli!

Gdy nareszcie spostrzegli kto wywołał ich do zbędnego czynu, brzydko zaklęli, pognali papugę na najwyższy reling grotmasztu, skąd wykrzykiwała na prześladowców najwulgarniejsze przekleństwa.

- Cholera jasna, kurwa mać! Głupie zbóje, głupie... cholera jasna!

Po powrocie "Daru" do Gdyni nie bardzo było wiadomo co z papugą zrobić. Ponieważ jednak bardzo spodobała się biskupowi Stanisławowi Okuniewskiemu, który przed wojną był patronem ludzi morza, piękna ara pojechała do Pelplina. Gdy wszakże zacni księżulkowie z otoczenia biskupa poznali jej grubiańskie słownictwo, uszy im zwiędły. W obronie wartości chrześcijańskich i językowej poprawności w biskupim pałacu, chcieli to straszne ptaszysko wyrzucić za okno, gdzie wśród drzew biskupiego parku miałoby egzystować. Ale biskup załagodził sprawę.

- Trzeba ją poddać reedukacji – perswadował. – Ludzie morza nie są święci, używają dosadnego języka, więc i takiego się nauczyła. Ale u nas trzeba ją nauczyć świętych słów i modlitwy. Amazońskie ary są wyjątkowo pojętne, nauczy się mówić po bożemu.

Póki co, księżulkowie zabrali klatkę z piękną arą do bocznego pomieszczenia, przykryli starą sutanną, odsłaniając zaś dzienne światło, wbijali jej w głowę nowe słowa o świątobliwej treści. Po paru miesiącach trudnych rekolekcji papuga otrzepując kolorowe piórka dość gładko recytowała "Ojcze nasz..." i "Zdrowaś Mario...", choć z wyraźnym zadowoleniem wypowiadała ostatnie słowo modlitwy.

Amen – wołała, ale nieraz przypominając sobie marynarskie czasy, dodawała ku zdziwieniu pelplińskich duchownych: - Amen, do jasnej cholery!


"DAR MŁODZIEŻY" POD PIRACKĄ BANDERĄ

Było to w Falmouth, jednym z etapowych portów Operacji Żagiel '82. Przy kei stała nasza fregata "Dar Młodzieży", przy jej lewej burcie cumowała "Pogoria", dalej holenderski szkuner gaflowy "Eendracht" i inne żaglowce biorące udział w tej wielkiej imprezie. Niedaleko stał też angielski szkuner "Malcom Miller", z dziewczętami na pokładzie, dowodzonymi przez oficerów Royal Navy. Szesnasto-, najwyżej siedemnastoletnie panienki dumne były przy tym z prawdziwej, na najwyższym maszcie powiewającej... pirackiej flagi.

Tę właśnie czarną flagę pewnej nocy skradli córom Albionu młodzi Holendrzy. Widząc swoją flagę na maszcie "Eendrachta", do głębi oburzone panienki przyszły w delegacji na pokład "Daru Młodzieży".

- Pomóżcie – prosiła piersiasta "piratka". – Niderlandzcy złodzieje nie mogą triumfować. Oni wprawdzie pilnują zdobyczy, ale polscy dżentelmeni chyba nie zawiodą...

Mile podłechtani "polscy dżentelmeni" ze szkół morskich Gdyni i Szczecina popatrzyli na siebie.

- Of course – zgodzili się. – Ale przy okazji wytniemy Holendrom specjalny numer. W miejsce pirackiej flagi powiesimy im majtki. Nie ma lekko, wyskakuj z tego ubioru...

Przewodnicząca delegacji, której stanik numer 5 najwyraźniej pękał w szwach, parsknęła najpierw śmiechem, ale odwróciwszy się, zgrabnym ruchem ściągnęła białe, również potężnych rozmiarów dessous. Z nastaniem nocy jeden z chłopców, z kocią zręcznością przeszedł po rei na "Pogorię", a następnie zuchwałym skokiem dotarł na reję "Eendrachta". Zrobiwszy co trzeba, tą samą drogą wrócił na "Dar Młodzieży". Rankiem śmiech przeszedł po całym porcie, na "Eendrachcie" wybuchła burza: zamiast pirackiej flagi na jego maszcie powiewały na wietrze majtki pulchnej Angielki. Flaga piracka natomiast, czujnie pilnowana przez polskich chłopców, łopotała na topie grotmasztu "Daru Młodzieży". Angielskie girls szalały z radości. Ale na przekazanie trofeum nie było już czasu. Żaglowce jeden po drugim ruszały na trasę do Lizbony. W ten sposób "Dar Młodzieży" popłynął w drogę pod piracką banderą. Wprawdzie kpt. ż.w. Tadeusz Olechnowicz nie chciał płynąć z korsarską flagą na grotmaszcie, ale trupia główka ze skrzyżowanymi piszczelami przerzucona na niższy saling prezentowała się równie dobrze.

Uroczyste przekazanie flagi z całusami od żeńskiej załogi "Malcolma Millera", skwapliwie egzekwowanymi przez męską załogę "Daru Młodzieży", obyło się na Targu w Lizbonie. Uszczęśliwione "piratki" trzykrotnie opłynęły dookoła fregatę polską i stojąc w paradzie honorowej, przy każdym mijaniu śródokręcia wznosiły na cześć "polskich dżentelmenów" radosne okrzyki: - Hip, hip, hurra! Ahoooj!

Dyrygowała tymi okrzykami owa piersiasta przewodnicząca delegacji, która podnosząc do góry spódnicę udowadniała jednocześnie, że znów ma na sobie nowe dessous.




ŻEBY WAM FUKAŁO Z ZADKA

Pewnego letniego dnia 2000 roku zdarzyło się w Szczecinie, że z tego samego nabrzeża odpływały w daleki rejs na Karaiby dwa pełnomorskie jachty: polski i czeski. Na pożegnanie z żeglarzami przybyły dwie grupy przyjaciół, znajomych i członków rodzin. Były całusy, ostatnie uściski i dobre rady, ale gdy zrzucono cumy i obie jednostki odsuwać się zaczęły od kei, padły ostatnie życzenia.

- Dobrych wiatrów – wołali Polacy. – Niech wam zawsze dmuchają z rufy...
- Żeby wam dobrze – wołali Czesi do odpływających pobratymców – fukało z zadka...




Henryk Mąka – doświadczony publicysta i pisarz marynista. Ma za sobą kilkadziesiąt rejsów statkami handlowymi, rybackimi i żaglowcami, do wielu zakątków świata dotarł drogą lotniczą. Odwiedził przeszło 100 krajów, wydał ponad 60 książek + 12 małoformatowych o łącznym nakładzie 1,4 mln egzemplarzy. Część z nich była wznawiana, tłumaczona na obce języki, drukowana w odcinkach na łamach gazet i periodyków, na taśmach magnetofonowych udostępniona niewidomym. "Krytyka literacka" nazywa go Kraszewskim mórz i oceanów. Odznaczony Krzyżem Komandorskim OOP, Złotym Gryfem Pomorskim, Pierścieniem Hallera i innymi.

Książki Henryka Mąki dostępne są w Księgarni Internetowej Bellona. Najnowsze z nich to "Katastrofy polskich statków", "Nasi w tropikach" oraz "Admirałowie polskiej floty".


O Autorze

Henryk Mąka

TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 27 kwietnia

Na "Down Star" zakończył rejs dookoła świata George Fairle.
wtorek, 27 kwietnia 1965
Odbył się w Warszawie Zjazd Delegatów YKP; zjazdowi przewodniczył Ludwik Szwykowski, jeden z założycieli YKP. Na zjeździe wybrano nowy zarząd z prezesem Bronisławem Barylskim na czele.
niedziela, 27 kwietnia 1947
W Warszawie umiera Antoni Dobrowolski (urodzony w 1872 r.) profesor, geograf, uczestnik wyprawy arktycznej na belgijskim żaglowcu "Belgica", przyczynił się do powstania pierwszej polskiej stacji artycznej na Wyspie Niedźwiedziej.
wtorek, 27 kwietnia 1954
Urodził się Samuel Morse, twórca alfabetu Morse'a.
środa, 27 kwietnia 1791
Na Filipinach w walce z tubylcami ginie Ferdynand Magellan.
sobota, 27 kwietnia 1521