TYP: a1

Jachtostop - jak to wygląda w praktyce?

czwartek, 18 maja 2023
Rozmawiała: Hanka Ciężadło

Ludzie miewają różne pomysły na życie, a jednym z bardziej oryginalnych jest... jachtostop. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak to działa, z czego się żyje podczas takich podróży i czy jest to dobra propozycja dla Was - zapraszamy do przeczytania poniższego wywiadu. Naszą rozmówczynią jest podróżniczka i jachtostopowiczka - Laura Plichta. 

Laura Plichta/archiwum prywatne

Jachtostop - jak to działa? Autostop wszyscy znają, ale w samochodzie w razie czego można w 5 minut wysadzić uciążliwego pasażera. Na łódce jest inna bajka: ludzie zabierają kogoś na dłużej, no i robią to, będąc na wakacjach - po co im ktoś obcy? Może bałagani albo chrapie? 

Niekoniecznie będąc na wakacjach. Żeglowanie dla wielu jest sposobem na życie. Mieszkają na łodziach latami, niekiedy z całą rodziną, w innych przypadkach samotnie. Często ów łodzie, to czyjeś pływające domy. Mówię tutaj o statkach żaglowych, jachtach, katamaranach. Dodatkowa osoba do pomocy na statku oznacza mniej pracy (za dnia i w nocy) w przeliczeniu na każdego załoganta. Jachtostopowicz pełni nocne i dzienne wachty, gotuje, sprząta, jak każdy. Załóżmy, że mam swój jacht i chcę przepłynąć Atlantyk. Dobre kilka tygodni na oceanie. Płynięcie samemu jest bardzo wymagające, bo trzeba być czujnym non stop. Poszukuję więc innych załogantów, którzy odciążą mnie w obowiązkach. Tak było z moim kapitanem. On co prawda miał już dwójkę znajomych, którzy płynęli z nim, ale dodatkowa osoba minimalizuje ilość pracy i (jak sam ujął) dodaje “powiewu świeżości” do załogi. Trzeba brać również pod uwagę różne wypadki i okoliczności. W drugim tygodniu żeglugi odpadł nam z wacht jeden załogant, bo się strasznie rozchorował. Tak więc zmiany pełniły tylko trzy osoby. Na jedną osobę przypadało wówczas 8h pracy za sterem na dobę. 4h za dnia i 4h w nocy. Przy dwóch osobach byłoby to już 12h za sterem na dobę. 

W moim przypadku z załogą poznałam się przez międzynarodową grupę dla żeglarzy na facebooku. Scott - jeden z załogantów odpowiedział na mój post dopytujący o żeglugę do Brazylii. Spotkaliśmy się wszyscy twarzą w twarz dzień przed wypłynięciem, na Gibraltarze. Początkowo umowa była taka, że jestem z nimi na próbę, jeśli kapitanowi by coś nie odpowiadało (lub mi) mogłam wysiąść na Wyspach Kanaryjskich. Wszystko było jednak okej i dopłynęliśmy wspólnie do Brazylii. W innym przypadku, czy to jeszcze na Gibraltarze, czy później na wyspach - szukałabym innej załogi chodząc po portach i oferując swoją pomoc w trakcie żeglugi. 

Czy znasz innych jachtostopowiczów, może się spotykacie? Z jakich są krajów i w jakim wieku? Czy łatwiej jest „załapać się” na jachtostop kobiecie, czy mężczyźnie? 

Poznałam dwójkę jachtostopowiczów z Polski na Gran Canarii, podeszli do naszego katamaranu w porcie zapytać, czy nie szukamy załogantów. Mieliśmy już jednak kompletną załogę. Do użytku były cztery koje, a na Cape Verde dołączyć miała jeszcze jedna znajoma kapitana, więc i tak dwie osoby musiały dzielić łóżko. W tym przypadku nie na rękę były kolejne osoby, miejsce zawsze jest ograniczone. 

Nie jestem pewna, czy o łatwości załapania się do załogi decyduje płeć. Myślę, że doświadczenie odgrywa tutaj ważniejszą rolę. 

Przeżyłaś pandemię m. in. dzięki temu, że będąc na końcu świata miałaś własny dom - czyli namiot. Czy po pandemii coś się zmieniło? Czy ludzie są teraz bardziej ostrożni, patrzą się podejrzliwie, jeśli kichniesz? 

Nie zauważyłam takich zachowań.

Zwykle na zdjęciach jesteś solo: kobieta, dzikie kraje... Na usta ciśnie się więc pytanie: Gdzie byli rodzice?! Co mówią o Twoim sposobie na życie i czy trudno im było go zaakceptować? (OK, pierwszą podróż zaakceptowali - ale to była Francja, a nie Kambodża czy Madagaskar). Jak znosiłaś lub znosisz pytania „i po co ci to?”, „czego ci tu brakuje?”, „kiedy się ustatkujesz?” itp. 

Moi rodzice nigdy w sumie nie kierowali do mnie takich pytań. Z każdą moją podróżą łatwiej im było przyswoić moją tułaczą osobowość. Są ciekawi świata i chętnie o nim słuchają. Podziwiają i pozytywnie zazdroszczą doświadczeń. Myślę, że ich spokój wynika też z zaufania do mojej osoby. Mama zawsze powtarzała, że jestem osobą rozważną. Raczej nie podejrzewają, że specjalnie wpakuję się w kłopoty. A na nieszczęśliwe wypadki nie mamy wpływu, myślę, że bardzo dobrze rozumieją ideę nie zamartwiania się na zapas. 

Czy z jachtostopu i opowiadania o tym innym w mediach (i wszystkich patronite, buycoffee itp.) da się wyżyć? Jeśli nie, to tak łączysz pracę zarobkową i podróżowanie? 

Z jachtostopu nie czerpałam żadnych pieniężnych korzyści. Pracowałam na statku w zamian za możliwość żeglugi. Pieniądze z patronite i buy coffee często wykorzystuję w konkretnych celach np., reportaż o plemionach namibijskich, czy szamanie zambijskim. Wówczas za pieniądze od obserwatorów opłacam tłumacza, transport i wszelkie koszty z tym związane. Było kilka takich sytuacji. Nie są to jednak pieniądze, które pokryłyby chociaż w połowie wydatki w podróży. Kilka lat z rzędu pracowałam sezonowo w Norwegii, Francji, czy Szwajcarii. Dotychczas z pieniędzy zarobionych sezonowo utrzymywałam się resztę roku w podróży. W zeszłym roku doszły też współprace na instagramie, a aktualnie pracuję nad swoją książką, która wyjdzie jeszcze w tym roku. O jachtostopie z Gibraltaru do Brazylii właśnie i podróży przez Amerykę Południową.

Dziękujemy za rozmowę - i życzymy powodzenia w kolejnych ciekawych wyprawach!

Możecie je obserwować na Instagramie  lub posłuchać o nich na Spotify 

 
Tagi: jachtostop, wywiad, ciekawostki, podróże
TYP: a3
0 0
Komentarze