TYP: a1

Stary Chińczyk, jeszcze starsza księga i morze

poniedziałek, 18 czerwca 2018
Anna Ciężadło

Słyszeliście kiedyś o linii dziewięciu kresek? Jeśli nie, to z całą pewnością słyszeliście o podręcznikach do nawigacji. I tak się złożyło, że jeden z takich podręczników nieźle namieszał w polityce. Co jasno dowodzi, że książki – nawet te spisane „krzaczkami” - naprawdę bywają niebezpieczne.

Linia dziewięciu...

...no właśnie, dziewięciu czego? Niektórzy upierają się przy wspomnianych dziewięciu kreskach, inni - przy kropkach. Są też tacy, którzy jadąc już całkowicie po bandzie, nazywają to linią krowiego języka. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że magiczna linia istnieje na mapie i stanowi cienką granicę między wojną a pokojem. Taki mały kompromis - a kompromis, jak wiadomo, jest zgniły (tak przynajmniej twierdził Władimir Iljicz Uljanow; szerzej znany, jako Lenin).

 

Linia dziewięciu dzieli Morze Południowochińskie na część należącą do Chin oraz taką należącą do paru innych krajów. I jak to zwykle bywa, wszystkie zamieszane w sprawę państwa mają poważne wątpliwości co do przebiegu tej granicy. Każde z nich usiłuje lekko ją przesunąć i udowodnić swoje racje, podpierając się „historycznymi prawami”, przebiegiem szelfu kontynentalnego, „tradycyjną granicą morską”, i tak dalej.

 

W rzeczywistości wszystkim chodzi o to samo. Tak, macie rację: o kasę. A dokładniej mówiąc – o ropę, przynoszącą kasę.

 

Stary człowiek i księga

Powyższa sytuacja utrzymuje się od dłuższego czasu, a choć jest daleka od ideału, warto mieć na uwadze, że w każdej chwili może stać się znacznie gorsza. W takich przypadkach wystarczy, że ktoś z zainteresowanych zdobędzie niezbity dowód, iż to właśnie on ma niezbite prawa do spornych terenów i cała sprawa nabierze nowego wymiaru, a kruche status quo rozsypie się w pył. Jak się okazuje, może to nastąpić całkiem niedługo za sprawą pewnego skromnego, starego Chińczyka nazwiskiem Su Chefgen.

 

Pan Su spędził całe życie na Morzu Południowochińskim, jednak tym, co pozostawało w obszarze jego zainteresowań, nie była jakaś tam ropa czy inna polityka, ale ryby. Jak na mieszkańca Wschodu przystało, Su od zawsze żywił ogromny szacunek dla swoich przodków - szacunek tym większy, że jego antenaci przekazali mu pewien artefakt, który dostali od swoich przodków, a tamci od swoich, i tak dalej przez drobnych... 600 lat.

 

Dowód

Artefaktem była księga nawigacyjna, spisana rzecz jasna ręcznie. Rybak nie wątpił, iż posiada ona wielką wartość merytoryczną – w końcu przez całe życie żeglował wyłącznie w oparciu o zawarte w niej informacje i dożył szczęśliwej starości, co dowodzi, że wskazówki były dokładne (a Morze Południowochińskie nie jest łatwym akwenem). Nie miał jednak świadomości, co właściwie odziedziczył i jakie skutki mogą z tego wyniknąć.

 

Któregoś dnia pan Su postanowił złożyć hołd przodkom i pochwalić się przed światem swoim rodzinnym skarbem. Pomysł był przedni, jednak okazało się, że księga stanowi znacznie więcej niż sentymentalną pamiątkę rodzinną: jest ona bowiem niezbitym dowodem na to, iż wchodzące w skład spornych terenów wyspy Huangyan zostały odkryte i opisane właśnie przez Chińczyków – pra, pra, i jeszcze kilka „pra” dziadków naszego rybaka.

 

I co teraz?

Co będzie dalej z linią i spornymi terenami, nie wiadomo. Czy księga zostanie użyta w charakterze niepodważalnego argumentu? Zapewne tak. Czy jest oryginalna? Z całą pewnością. Czy pan Su żałuje, że opowiedział o tym światu? Trudno powiedzieć, ale można podejrzewać, że skromny rybak nie skacze z radości z tego powodu, iż został wciągnięty w bagno, którego całe życie unikał: w politykę.

 

Z drugiej strony, wszyscy mamy świadomość, że supermocarstwo jakim są Chiny mogłoby spokojnie obejść się bez żadnych artefaktów i po prostu zagarnąć sporny obszar. Zawsze to jednak miło mieć jakiś prastary dowód, który można w razie czego pokazać oburzonemu światu.

 

 

 

Tagi: Chiny, mapa, kartografia
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 19 kwietnia

W Warszawie odbywa się prezentacja projektu udziału Jarosława Kaczorowskiego w regatach mini Transat.
środa, 19 kwietnia 2006
Henry de Voogt otrzymuje paszport na rejs z Vlissingen do Londynu "w małej, samotnej łodzi, zupełnie samodzielnie, jedynie z pomocą Opatrzności Bożej".
czwartek, 19 kwietnia 1601