TYP: a1

Czy zmiana nazwy łodzi przynosi pecha?

piątek, 25 listopada 2016
Hanka Ciężadło

Na temat żeglarskich przesądów powiedziano (i napisano) już całkiem sporo, ale zupełnie nie wyczerpuje to tematu; żeglarska przesądność może się równać jedynie żeglarskiej fantazji, a ta, jak powszechnie wiadomo, jest niemal nieograniczona.

Port w Gdyni

Jednym z takich przesądów jest mit, jakoby zmiana nazwy łodzi przynosiła straszliwego pecha. Czy rzeczywiście jest w  tym ziarnko prawdy, czy tylko partacze usiłują maskować w ten sposób swoją niekompetencję, nie mając lepszych wymówek? A może lepiej w ogóle nie zmieniać nazw?

Po co to wszystko?

Po co w ogóle ktoś miałby zmieniać nazwę łodzi? Cóż, jak mawiają starożytni, czasem trzeba: bo stara źle się kojarzy (ktoś chciałby popłynąć na Towarzyszu Bierucie?), jest zwyczajnie kretyńska (jak choćby mazurskie wynalazki typu Chempe Tuje), albo po prostu nie jest w naszym stylu i nam się nie podoba.  

Niektórzy zresztą lubią nazwać nowo zakupioną łódź po swojemu, nie bacząc ani na przesądy, ani sentymenty poprzedniego właściciela. Taka zmiana nazwy jest trochę jak rytuał przejścia – rozpoczyna nowy rozdział w życiu łódki i jej właściciela, a zwyczaj przyjmowania nowego imienia w przypadku wkroczenia na nową drogę życia jest stary jak świat i praktykowany chyba we wszelkich możliwych kulturach. Zresztą, trudno sobie wyobrazić lepszy początek, niż taki, który wiąże się z butelką szampana.

Piraci

Co ciekawe, piraci, mimo, iż byli bardzo przesądni, często zmieniali nazwy statków, a to dlatego, że traktowali zakaz zmiany nazwy po swojemu; kiedy przesiadali się na inną jednostkę (bo np. stara już się zużyła, albo udało im się ukraść większą i fajniejszą), zwyczajnie „zabierali” nazwę starej ze sobą. Tym sposobem wciąż pływali np. na Krwawej Mary, a że było to kilkanaście różnych jednostek, to pozostawało zupełnie bez znaczenia. 

By Engraved by Benjamin Cole (1695–1766), https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1276384

Czynił tak choćby słynny pirat Roberts alias Black, który, dokonawszy małej rzezi w Nowej Anglii, przechwycił przy okazji zgrabny francuski okręt, zwany Royal Fortune. Pirat uznał, że skoro Fortune (czyli szczęście) okazało się dla niego tak łaskawe, to z pewnością jest znak, więc lepiej nie kusić losu i niczego nie zmieniać. Z tego powodu, swoje kolejne jednostki nazywał Fortune, Happy Fortune i tak dalej. Jak widać, nazwy w sumie nie zmieniał – zmieniał tylko statki, ale to przecież nieistotny szczegół.

Pechowe nazwy

Niektóre jednostki (nawet wspomniany wyżej Bierut) od początku swojego istnienia zwyczajnie miały pecha, więc również ich nazwy uznawano za pechowe. Przesądni ludzie morza sugerowali czasem, że być może zmiana nazwy pozwoli na odwrócenie złego losu… Ale chwila, przecież zmiana nazwy właśnie przynosi zły los. I tu nasuwało się kłopotliwe pytanie: czy zmienienie trefnej nazwy przyniesie większego pecha, czy mniejszego? Na zasadzie, czy przeterminowana trucizna będzie bardziej, czy mniej trująca?

Jakie nazwy uznawano zatem za pechowe? Przede wszystkim „polityczne”, ale to w bardzie współczesnych nam czasach. Zanim jednak polityka rozpleniła się na morzach i oceanach, pechowe były wszelkie nazwy kończące się na literę A. Strasznym niefartem było również nazwanie łodzi imieniem kobiety, która okazała się być zaręczona.

Na wszelki wypadek

Ludzie bardziej przesądni, a jednocześnie zdeterminowani co do zmiany nazwy, wymyślili pewien sposób na sprytne obejście pecha; otóż, aby uniknąć straszliwego fatum, najlepiej, by jej nazwę zmienił… poprzedni właściciel. Nie wiadomo, na ile to pomaga, ani czy wtedy pech spadnie na niego, ale w sumie to nie nasza sprawa.  

Jeśli jednak poprzedni właściciel jest równie przesądny, jak kolejny, alternatywą jest celowe uszkodzenie burty, zupełnie przypadkiem następujące w miejscu, gdzie akurat mieści się nazwa. Wtedy można ściemnić pechowi, że łódka „sama” odrzuca poprzednią nazwę - a jak wiadomo, z babą lepiej nie polemizować, więc pech nie będzie śmiał się przyczepić.

Britannic

HMHS Britannic By UK army - http://www.hospitalshipbritannic.com/gallery_photos.htm, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=7668076

Jeszcze inna opcja

Oczywiście celowe niszczenie burty niesie ze sobą pewne ryzyko -   a nuż okaże się, że przydzwonimy w coś za mocno, a wtedy to dopiero będzie pech (i dziura), ale czego się nie robi dla idei, prawda? Mimo to, wymyślono jeszcze inne rozwiązanie, pozwalające na ominięcie pecha: polega ono na tym, że stare imię łodzi należy napisać na papierze, ten trzeba ładnie poskładać w kosteczkę i umieścić w pudełku, które trzeba komisyjnie spalić. Powstały popiół musi oczywiście trafić do morza, i to nie byle kiedy – koniecznie musimy poczekać na odpływ, a jeśli przypadkiem rzecz odbywa się na wodach śródlądowych, należy poczekać na odpowiednią porę nocy i fazę księżyca. Jak widać, nie ma lekko .

Czy to działa?

Skoro zmiana nazwy przynosi pecha, to w takim razie jaj niezmienianie powinno przynosić szczęście. Tymczasem, fakty wskazują, że… jest to w zasadzie wszystko jedno.

Jeśli pomyślimy o pechu i statku, to prawdopodobnie przypomnimy sobie niejakiego Titanica, który od początku nazywał się tak samo i jak wszyscy wiemy, wiele mu to nie pomogło.

Co ciekawe, Titanic miał starszego (a właściwie młodszego, ale większego i bardziej luksusowego) brata, zwanego - przynajmniej na początku -  Gigantic. Po spektakularnej katastrofie Titanica, na Giganticu wprowadzono szereg zmian, zamontowano dodatkowe żurawie, mogące opuścić wiele szalup jednocześnie, a także… nieco spuszczono z tonu, zmieniając mocno pretensjonalną nazwę na „Britannic”.

Trudno powiedzieć, czy w tym przypadku zmiana nazwy podziałała, ale statek ewidentnie szczęścia nie miał: tuż po zwodowaniu zarekwirowano go na potrzeby brytyjskiej armii i przekształcono w pływający szpital (akurat zaczęła się I Wojna), więc zamiast wozić milionerów, stał się przybytkiem, gdzie cierpieli i umierali ludzie. Co więcej, statek praktycznie nie opuścił Morza Śródziemnego (choć miał być transatlantykiem), a odbył w sumie… 7 rejsów, po czym dość widowiskowo wjechał na niemiecką minę.

Czy miał pecha? Trudno powiedzieć – w końcu odbył aż 6 podróży więcej, niż Titanic. Może więc zmiana nazwy przynosi… szczęście?

Tagi: nazwa, łódź, okręt, pech, przesąd
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 19 kwietnia

W Warszawie odbywa się prezentacja projektu udziału Jarosława Kaczorowskiego w regatach mini Transat.
środa, 19 kwietnia 2006
Henry de Voogt otrzymuje paszport na rejs z Vlissingen do Londynu "w małej, samotnej łodzi, zupełnie samodzielnie, jedynie z pomocą Opatrzności Bożej".
czwartek, 19 kwietnia 1601