TYP: a1

Kontenerowy problem Chińczyków

czwartek, 9 kwietnia 2020
Anna Ciężadło

W związku z nietypową sytuacją, w jakiej postawił nas koronawirus, gospodarki wielu krajów będą musiały ulec... no, powiedzmy: przedefiniowaniu. 

Jaki będzie rzeczywisty wpływ epidemii na ekonomię, to już zagadnienie dla specjalistów, więc nie podejmujemy się snuć w tym względzie własnych prognoz. Faktem jest jednak, że problem widać gołym okiem. Zwłaszcza, kiedy to oko spojrzy na chińskie porty. 

Fabryka świata

Jeśli nawet przypadkiem nie znajdujecie się w Państwie Środka, zróbcie mały eksperyment: rozejrzyjcie się uważnie. Chyba nie będziemy w wielkim błędzie, zakładając, że w zasięgu wzroku macie przynajmniej kilkanaście przedmiotów wyprodukowanych w Chinach. Pozostałe zrobiono w innych krajach... na bazie chińskich komponentów. „Sad, but true”, chciałoby się rzec.  

 

Może nas to wkurzać albo nie, ale trudno zaprzeczyć, że nazywanie Chin „fabryką świata” ma swoje uzasadnienie. Tym bardziej więc niepokojące wydają się dane analityków, którzy twierdzą, że w tylko styczniu i lutym 2020 roku eksport z tego kraju spadł o ponad 17 proc. 

 

W marcu Chińczycy zaczęli co prawda wychodzić z zapaści, ale wówczas epidemia dotarła do głównych odbiorców produkowanych przez nich dóbr – czyli do Europy i USA. A wtedy odgórne uregulowania dotyczące handlu oraz zamrożenie gospodarki sprawiły, że zamówienia od europejskich czy amerykańskich importerów drastycznie spadły. No i lipa z ożywienia handlu.

 

Smutny widok

Taki splot okoliczności sprawił, że w chińskich portach zalegają dziś ogromne ilości kontenerów z nieodebranym towarem. Skala problemu jest naprawdę duża. Oceny sytuacji podjęło się China National Textile and Apparel Council. Przeprowadzone przez nich badania wykazały, że 37 proc. z 242 analizowanych firm anulowało wcześniej złożone zamówienia, a w wielu pozostałych przypadkach zdecydowano się na ich częściowe zmniejszenie.

 

Jak to wpłynie na handel morski? Jak powiedział Ding Li, sekretarz generalny China Ports & Harbours Association: „Istnieją powszechne obawy wśród portów i firm żeglugowych, że koronawirus za granicą będzie nadal hamować popyt, co odbije się na produkcji w Chinach”. 

 

Trudno się z nim nie zgodzić. Mniej zamówień oznacza mniej kontenerowców; koszty ich eksploatacji sprawiają, że w zaistniałej sytuacji część armatorów zdecydowała się na odwołanie lub zawieszenie stałych połączeń. Co to oznacza? Cóż, jeśli zamówiliście jakąś drobnostkę na Aliexpress, być może będziecie musieli poczekać na nią ciut dłużej. W znacznie gorszej sytuacji znaleźli się jednak przedsiębiorcy. 

 
Okazja dla „Januszy Biznesu”?

Warto przyjrzeć się towarom, jakie zalegają w kontenerach wypełniających chińskie porty. Część z nich stanowi elektronika i sprzęt AGD; mimo iż towar jest zabezpieczony na czas podróży, trudno przewidzieć, w jaki sposób przedłużające się magazynowanie w niekorzystnym klimacie odbije się na jego sprawności. 

 

Osobnym zagadnieniem są przedmioty bardziej trwałe, ale za to sezonowe: zabawki, obuwie oraz odzież. Jeśli nie zostaną one wprowadzone na rynek w odpowiednim terminie, ich wartość znacząco spadnie, bo zmieni się moda albo nadejdzie kolejna pora roku. 

 

Jest więc zupełnie realne, że ich właściciele lub firmy ubezpieczeniowe, którym przyjdzie zmierzyć się z wypłatą odszkodowań, będą chciały choć częściowo zrekompensować swoje straty i zaczną wyprzedawać ten towar za bezcen. 

 

Kto na tym skorzysta? Można się  spodziewać, że raczej nie będzie to przeciętny Kowalski, ale różnego rodzaju spekulanci, wietrzący w tym interes życia. Czy należy ich za to potępiać? To już sprawa indywidualna. Praw ekonomii nie da się zmienić, a natura i wolny rynek nienawidzą próżni. Dlatego, jak uczy historia, nawet najtrudniejsza sytuacja, jak choćby globalna pandemia czy wojna, zawsze stają się okazją do czyjegoś zarobku. 

 

 

Tagi: Chiny, transport
TYP: a3
0 0
Komentarze