Drewniana podłoga skrzypiała przy każdym kroku Euzebiusza. Wędrował od biurka, na którym stał włączony komputer, do okna, z którego roztaczał się widok na jezioro. Zatrzymywał się chwilę spoglądając na swój jacht przycumowany do pomostu. - Zbliża się zima, niedługo lód zetnie jezioro, trzeba koniecznie wyslipować łódkę i zabezpieczyć przed mrozem – pomyślał.
Ruszył ponownie w stronę biurka, przysiadł na chwilę i zbliżył dłonie do klawiatury. Chwilę tak posiedział wpatrując się w ekran komputera, po czym wstał i od nowa rozpoczął spacer po pokoju. Zbliżał się kolejny termin oddania do druku opowiadania, jakie zamówił u niego popularny tygodnik, a tu żadnego pomysłu, nic, w głowie pustka. Zmienił kierunek spaceru, skierował się do kuchni. Z lodówki wyjął spory garnek, w którym zalany tak zwanym bejcem spoczywał spory kawał wołowiny. Euzebiusz marynował go tak już od trzech dni, od czasu do czasu obracając w zalewie.
- Najwyższy czas zabrać się do pieczenia – powiedział sam do siebie. – Może w ten sposób pokonam tę niemoc twórczą i coś mi do głowy przyjdzie. Wyciągnął z szafek sporą patelnię, tudzież naczynie zwane „gęsiarką” i zabrał się do roboty. Po trzech godzinach pieczeń była gotowa. Po sutym posiłku zakrapianym czerwonym wytrawnym winem, otarł z ust ślady uczty, wstał od stołu i ruszył w kierunku biurka.
- Chcieli opowiadanie surrealistyczne z elementami grozy, to będą takie mieli!
W pokoju rozległ się stukot klawiatury. Euzebiusz zaczął pisać: „Leśniczy wraz ze swymi ogarami przedzierał się przez las. Nagle zza grubego pnia zwalonego przez potężny wiatr dębu wyskoczyła w jego kierunku Pieczeń na dziko. Nie tylko była dzika, ale także naprawdę wściekła. Cała pokryta buraczkami, ich krwista czerwień potęgowała grozę, wokół niej wiły się jak węże wstęgi makaronu...”
| Pieczeń na dziko Zagotować wodę wraz z pokrojoną w talarki cebulą, kilkoma ziarnami pieprzu, ziela angielskiego, jałowca i listkiem laurowym. Gotować przez chwilę aż wszystkie smaki się wydobędą, a cebula zmięknie, posolić. Odstawić, gdy przestygnie dodać ocet winny. W naczyniu kamionkowym lub emaliowanym ułożyć ściśle spory kawałek mięsa wołowego. Zalać tym „bejcem” tak aby mięso było nim przykryte i odstawić w chłodne miejsce na dwa – trzy dni. Od czasu do czasu mięso obracać. Po tym czasie wyjąć je z zalewy i naszpikować pokrojoną w słupki słoniną. Na patelni rozgrzać olej i obsmażyć na nim mięso ze wszystkich stron. Można je wcześniej jeszcze dosolić i oprószyć odrobiną mąki. Zrumienione przełożyć do naczynia do zapiekania. Zalać częścią bejcu i tłuszczem z patelni, dodać cebulę i przyprawy z bejcu, a także ze dwa kapelusze grzybów suszonych. Dusić pod przykryciem aż mięso będzie miękkie. Teraz pieczeń wyjmujemy z naczynia, natomiast do pozostałego sosu dodajemy trochę tłustej śmietany rozmieszanej z łyżką mąki, gotujemy aż sos zgęstnieje. Mięso kroimy w plastry, wkładamy do sosu i podgrzewamy. Podajemy najlepiej z makaronem i buraczkami. |