TYP: a1

Bezpieczeństwo na jachcie — o czym należy pamiętać?

poniedziałek, 1 czerwca 2020
Artykuł sponsorowany - Maristo.pl

Żeglarstwo to wspaniały sport, a nawet więcej niż sport – to styl życia. Żeglarzem się przecież nie „bywa”; żeglarzem się jest. Oczywiście, wiąże się z tym pewne ryzyko, i to dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, nadmiar powodzenia u płci przeciwnej (to jeszcze da się jakoś ścierpieć), a po drugie – rozmaite niefortunne przypadki, jakie mogą nastąpić w czasie rejsu.

Doświadczeni żeglarze wiedzą, jak ważne jest bezpieczeństwo; oczywiście nie sposób przewidzieć wszystkiego – zawsze jednak można sprawić, by rejs był maksymalnie bezpieczny. Jak to zrobić? Odpowiedź znajdziecie poniżej.


Dobry żeglarz to przygotowany żeglarz

Szczurom lądowym może się wydawać, że wodniacy to ludzie maksymalnie wyluzowani; cóż, nie musimy wyprowadzać ich z błędu. Pamiętajmy jednak, że to, co osoby postronne uznają za swobodną nonszalancję, w rzeczywistości bierze się z: doświadczenia, przygotowania oraz odpowiedniego zaopatrzenia. Dopiero kombinacja tych trzech czynników składa się na „spontaniczny luz”, prezentowany przez ludzi morza.

Doświadczenie to rzecz, którą zdobywa się, żeglując; jego nabywanie jest więc czynnością bardzo przyjemną i właściwie dzieje się „przy okazji”. Natomiast przygotowanie oraz zaopatrzenie w niezbędny sprzęt idą ze sobą w parze. Wszelkie zaniedbania w tej materii mogą okrutnie się na nas zemścić, dlatego przypomnijmy, co stanowi absolutne minimum naszego bezpieczeństwa. W gruncie rzeczy są to trzy elementy:

  • kamizelki (po jednej dla każdego członka załogi plus dodatkowa dla nieproszonego gościa). Jeśli podróżuje z Wami pies albo bobas i naprawdę go lubicie, zadbajcie również o niego;

  • koła ratunkowe; przydatne, gdy coś pójdzie nie tak;

  • tratwy; niezbędne, gdy coś pójdzie... bardzo nie tak.

OK, a czy jest szansa, że żaden z tych elementów nigdy się Wam nie przyda? Pewnie jakaś jest; ale nie chcielibyście tego sprawdzać na własnej skórze — tym bardziej że każdy z nich pełni nieco odmienne funkcje. Jakie mianowicie? Zaraz wyłuszczymy rzecz po kolei.

Kamizelki

Jak może zauważyliście, istnieją dwa główne typy takich wdzianek: ratunkowe i asekuracyjne. Czym się od siebie różnią?

Otóż kamizelki asekuracyjne nosimy na wszelki wypadek. Mają wyporność rzędu 50 N – czyli niezbyt dużą. Ich rolą jest pomóc nam w utrzymaniu się na wodzie; ponieważ jednak zakładamy je w momencie, gdy jeszcze jesteśmy na pokładzie (i mamy zamiar tam pozostać), tego typu kamizelka nie powinna zbytnio nas krępować ani ograniczać naszych ruchów.

Natomiast kamizelki ratunkowe to zupełnie inna liga. Ich przeznaczeniem jest ratowanie życia w sytuacji, gdy jest ono bezpośrednio zagrożone. Tego rodzaju środki ratunkowe mają jeden cel – utrzymać głowę delikwenta ponad powierzchnią wody, i to nawet wtedy, gdy zupełnie nie potrafi on pływać lub jest nieprzytomny. Temu właśnie służy gustowny, sztywny kołnierz, zdobiący takie kamizelki. Zwykle mają one oznaczenia 100 N i 150 N, a dobierając je dla członków załogi, należy wziąć pod uwagę dwa parametry: wzrost oraz wagę.


Koła ratunkowe

Tego rodzaju sprzęt przydaje się w momencie, kiedy ktoś z załogi niespodziewanie opuścił jednostkę i spotkał się z wodą. Wbrew pozorom, aby doszło do takiego zdarzenia, wcale nie jest potrzebny sztorm; niekiedy upadek poprzedza zwykła nieuwaga, nadmierny pośpiech, a w bardziej ekstremalnych przypadkach — spotkanie żeglarskiej głowy z bomem (przynajmniej od razu staje się jasne, skąd bierze się jego nazwa).

Jak działa takie koło? Cóż — pamiętacie może taką scenę z kultowego filmu „Rejs”, w której rzucone do wody koło... tonie? No więc przypominamy, że nie jest to film instruktażowy; w rzeczywistości tego typu środki ratunkowe nie toną, a przy odrobinie szczęścia osoby, w których kierunku zostały rzucone – również.

Oczywiście koło ratunkowe to pojęcie umowne; czasami przyjmuje ono inną formę — zastępuje go bowiem specjalna podkowa (w bardziej bajeranckich modelach obdarzona pławą i światełkiem). Niezależnie jednak od kształtu, cel jest ten sam: utrzymać poszkodowanego na powierzchni wody i nie dać mu zginąć wśród fal.


Tratwy

Ale po co nam to? Tego typu sprzęt bardzo się przydaje, kiedy coś pójdzie bardzo, ale to bardzo niezgodnie z planem. A bądźmy szczerzy; niezależnie od Waszych umiejętności, szczęścia i doświadczenia, istnieje pewna szansa, że kiedyś tak właśnie się stanie.

Co jednak nie oznacza, że w obliczu jakiegoś niespodziewanego wydarzenia – np. pilnej konieczności opuszczenia jednostki – należy popadać w panikę. Przeciwnie: dobra, sprawna tratwa ratunkowa pozwoli Waszej załodze bezpiecznie przetrwać ten przykry incydent, i to w całkiem komfortowych warunkach. Pozostaje jednak pytanie, co to znaczy „dobra i sprawna”? Składa się na to kilka elementów:

  • ośmiokątny kształt; zapewnia on odpowiednią stabilność nawet na mocno rozbujanym morzu;

  • system trójkomorowy — w razie przedziurawienia jednej z komór, dwie pozostałe z powodzeniem wystarczą, by utrzymać Was na wodzie;

  • fajne bajery – czyli rzeczy nieobowiązkowe, ale przydatne. Do tej kategorii zaliczymy na przykład system zbierania deszczówki.

Co ważne, taka tratwa przydaje się nie tylko na pełnym morzu; istnieją też prostsze i mniej wypasione modele przeznaczone do pływania blisko brzegu oraz na śródlądziu. Dzięki ograniczeniu niektórych funkcji, są one znacznie lżejsze, tańsze (nie mówcie, że o tym nie pomyśleliście) no i składają się do naprawdę kompaktowych rozmiarów. Jeśli więc nie znacie możliwości swojej załogi (albo przeciwnie – znacie je aż za dobrze i budzą one Wasz uzasadniony niepokój), warto zaopatrzyć się w taki sprzęt, nawet żeglując po „mazurskim morzu”.

Podsumowanie

Czyli mamy tak: trawy, kamizelki oraz koła ratunkowe. Czy to wszystko wystarczy, by bezpiecznie pływać po morzach i oceanach? Prawdę powiedziawszy – nie wystarczy. Ale z całą pewnością będzie stanowiło mocną podstawę. Do pełni szczęścia niezbędna jest jeszcze jedna rzecz, a mianowicie rozsądek.

Tego nie da się kupić, ale można sobie wypracować: przysłowie głosi, że istnieją starzy żeglarze i odważni żeglarze – ale nie ma starych, odważnych żeglarzy. Niezależnie od ducha przygody, jaki w Was gra, pamiętajcie, że pragnąc zasiąść w tawernie i snuć morskie opowieści przy wtórze rozmarzonych westchnień płci przeciwnej, trzeba najpierw wrócić bezpiecznie do portu. Czego z całego serca Wam życzymy.


Artykuł powstał we współpracy ze sklepem żeglarskim Maristo.pl.

 

Tagi: bezpieczeństwo, koło ratunkowe, tratwa, kamizelka, porady
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 29 marca

S/y "Stary" z załogą Śląskiego Yacht Clubu pod dowództwem Jacka Wacławskiego opłynął Przylądek Horn; w trakcie rejsu "Stary" m.in. odwiedził Stację im. Henryka Arctowskiego.
sobota, 29 marca 2003
S/y "Asterias" pod dowództwem kapitana Marka Sobieskiego opłynął Przylądek Horn.
wtorek, 29 marca 1988