TYP: a1

Co warto wiedzieć o czarterze bez patentu?

poniedziałek, 12 października 2020
Hanka Ciężadło

Hmmm, moglibyśmy powiedzieć, że przede wszystkim to, iż należy omijać go szerokim łukiem – ale to już byłaby lekka złośliwość. Prawda jest taka, że skoro przepisy dopuszczają taką możliwość, to ludzie będą z niej korzystać. Warto natomiast zadbać o to, by przy okazji nikomu nic się nie stało.

Co,  ja nie dam rady?

Prawdopodobnie większość z nas mogłaby opowiedzieć mrożące krew w żyłach historie o ludziach, którzy mimo zerowych umiejętności i wiedzy, wynajęli największą łódź, na jaką było ich stać i popłynęli w siną dal, przy okazji zahaczając o burtę sąsiadów albo keję. No cóż, kto by się spodziewał…

Warto w tym momencie zaznaczyć, że szkody spowodowane przez takich artystów mogą być całkiem poważne: zgodnie z przepisami, bez uprawnień można pływać jachtem żaglowym do 7,5 m długości lub motorowym, mającym silnik o mocy do 10kW i osiągającym maksymalną prędkość 15 km/godz.

Większość czarterujących bez patentu wybiera tę drugą opcję, słusznie zauważając, że ze sznurkami od tych szmat jest za dużo fatygi, a w houseboacie wystarczy wcisnąć guzik i gotowe. Niestety, płynąc takim krążownikiem, można już zrobić sobie albo komuś poważną krzywdę.

Bez patentu, ale z głową

Na szczęście, nie zawsze jest aż tak dramatycznie. W tym roku zdarzyło nam się w Mikołajkach spotkać ludzi, którzy byli na Mazurach po raz pierwszy (nie na rejsie – na Mazurach w ogóle. Też się zastanawiamy, jak im się to udało), ale od razu wypożyczyli houseboata i popłynęli w rejs.

Mamy jednak do nich wielki szacunek – cumując w porcie, rozmawiali z innymi wodniakami, chłonęli wiedzę, dopytywali o szczegóły, cumy, węzły, odbijacze i inne jachtowe ustrojstwo. Widać było, że chcą się czegoś nauczyć, że im się to podoba i że od zawsze kochali pływanie… tylko wcześniej nie wiedzieli, że istnieje.  

Idylli dopełniał fakt, że urzeczeni tą postawą żeglarze oraz motorowodniacy z przyjemnością dzielili się z nimi swoją wiedzą oraz zawartością bakist - w końcu nic tak nie uczy żeglarskiego życia, jak mały „brudzio”. Czyli – da się.

Dlaczego tak nie jest zawsze?

Dobre pytanie. Przeglądając fora żeglarskie, można dojść do smutnego wniosku, że największą winę ponoszą tu pieniądze. Rzecz w tym, że armatorom niekiedy ciężko jest znaleźć cienką granicę pomiędzy zdrowym rozsądkiem a chęcią zysku. Jeśli wynajmą łódź komuś, kto narobi szkód, będą oczywiście stratni. Jeżeli jednak nie wynajmą jej nikomu, to nic nie zarobią. Wszystko to sprawia, że w sieci można znaleźć takie oto ogłoszenia:

„Wynajmij 12 metrowy jacht bez patentu i bez doświadczenia - wystarczy krótkie szkolenie!”.

Trzeba też szczerze uderzyć się w piersi – brać żeglarska, czy mówiąc szerzej, wodniacka, też niekiedy dokłada swoje trzy grosze, patrząc z góry na wysiłki nowicjuszy. Owszem, wzięli się oni za sprawę od rufy strony  ale życzliwa porada, niepodszyta poczuciem wyższości, z pewnością ułatwi im pływanie bardziej, niż pogardliwe spojrzenia i uwagi.

Co będzie dalej?

W tym roku wielu z nas, zamiast wyjechać na zagraniczne wczasy, postanowiło pozostać w Polsce; sprawiło to, że problem czarterujących, którzy nie mają pojęcia o żeglowaniu, jeszcze się nasilił. Mnóstwo osób doszło bowiem do wniosku, że ryzyko zarażenia się wirusem albo wpadnięcia w szpony przymusowej kwarantanny jest nieporównywalnie mniejsze na łódce, niż w hotelu. No i mamy to, co mamy.

Jak będą wyglądały kolejne sezony? Tego nie wie nikt. Należy jednak liczyć się z tym, że czarter bez patentu będzie raczej przybierał na sile. W tej sytuacji możemy albo poczekać, aż zadziała selekcja naturalna, albo pomóc ludziom, którzy uwierzyli, że krótkie szkolenie naprawdę wystarczy, by bezpiecznie pływać. Dobrym rozwiązaniem byłoby na przykład oznaczanie takich jednostek, podobnie jak oznaczone są lekcje jazdy. W tej sytuacji inni wodniacy, mogliby bardziej na nich uważać, zostawiać im więcej miejsca itp.

Na razie takich rozwiązań nie wprowadzono, więc pozostają nam domysły… Na szczęście, istnieją pewne przesłanki, sugerujące, z kim mamy do czynienia: zwykle jest to głośna muzyka, dyndające radośnie odbijacze oraz  obowiązkowo  dmuchany łabędź lub jednorożec, przypięte na dachu. Cóż, można powiedzieć, że przynajmniej się starają ostrzec resztę świata. Zawsze to miło z ich strony.

 

Tagi: Mazury, czarter, bez patentu
TYP: a3
0 0
Komentarze