TYP: a1

W krainie fiordów - rejs ze Stavanger do Bergen na s/y Down North

W krainie fiordów - rejs ze Stavanger do Bergen na s/y Down North
Jacht s/y Down North
Rodzaj rejsuTurystyczny
Kapitan / skipperMichał Kwaśny
Liczba uczestników8
RegionMorze Północne
TrasaStavanger - Tau - Haugesund - Jondal - Rosendal - Bergen
Rejs rozpoczął się - jak zwykle - od planowania trasy. Trzeba było wziąć pod uwagę przede wszystkim nasze możliwości, wśród załogantów mieliśmy bowiem troje dzieci w wieku poniżej 1 r.ż. i jedną pięciolatkę (dla której zresztą był to już drugi rejs w życiu). Drugim elementem, który należało uwzględnić była wielkość naszej jednostki. Pływający pod kanadyjską banderą „Down North”, 24-metrowy szkuner z grubej stali, który powstał z myślą o żegludze polarnej, nie wszędzie mógł się zmieścić, a i manewrowanie nim w ciasnych marinach nie należało do najłatwiejszych. Za to rozmiary jachtu pozwoliły zmieścić na pokładzie dwa wózki dziecięce (w tym jeden podwójny - dla bliźniaków). Przy przekraczaniu gęsto występujących w Norwegii mostów ważną informacją była również wysokość masztów (16 m), natomiast mniej musieliśmy się przejmować głębokościami, ponieważ zanurzenie jednostki to tylko 1,65 m.

>>> Trasa rejsu <<<

Stavanger jest czwartym co do wielkości miastem Norwegii i liczy 120 tys. mieszkańców. W samym mieście są 3 przystanie, my odebraliśmy jacht od poprzedniej załogi w głównym porcie miasta - Vågen. Plusy i minusy są takie jak wszędzie – do tych pierwszych zalicza się niższa cena i większe keje, przystosowane dla takich jednostek jak nasza, minus to brak toalet i pryszniców. Tzn. toaleta jest na nabrzeżu, w budce przypominającej kiosk – można skorzystać po wrzuceniu żądanej ilości koron.

Ciekawe miejsce warte odwiedzenia to Muzeum Ropy Naftowej - Stavanger jest uznawane za stolicę norweskiego przemysłu naftowego. W muzeum oprócz eksponatów pochodzących z platform wiertniczych można zobaczyć wiele makiet, zdjęć i filmów. Miłą niespodzianką był wręczony nam przy kupowaniu biletów niewielki folder w języku polskim.

Po zwiedzeniu Stavanger wyruszyliśmy do Tau, które jest rekomendowane jako najlepszy punkt wypadowy na słynną Ambonę czyli Preikestolen.

Na miejscu okazało się, że jest jeszcze inna miejscowość – bliżej Preikestolen – przez którą przejeżdżają autobusy do Ambony. Jest to Jørpeland. No ale skoro zacumowaliśmy w Tau (przy kei miejscowego boat yardu, bo w marinie nie było dla nas miejsca), to tam już zostaliśmy. Wycieczka na Preikestolen pozwoliła zobaczyć słynny Lysefjord z nieco innej niż żeglarska perspektywy, czyli z góry. Pogoda sprzyjała, więc widoki zapierały dech w piersiach. Z parkingu, do którego dojeżdża autobus, na Preikestolen idzie się ok. 1,5 – 2 h. Trasa nie jest trudna, ale jest to szlak górski i trzeba wziąć to pod uwagę – odpowiednie obuwie, woda i coś od deszczu wskazane.

Z Tau wypłynęliśmy na noc do Haugesund. Przy czym trzeba podkreślić, że w czerwcu w okolicach w których żeglowaliśmy, słońce zachodzi ok. 23, a wschodzi o 4:30. Dodając do tego godziny wieczornej i przedświtowej szarówki, faktyczna „noc” trwa może 2 godziny. Im dalej na północ naszej trasy, tym czas ciemności w ciągu doby był krótszy o kilka minut, nie tylko z powodu mniejszej odległości od bieguna, ale i zbliżania się najkrótszej nocy w roku (21.06). Dzięki temu w trakcie standardowej wachty od 0000 do 0400 można podziwiać za jednym zamachem zarówno wschód, jak i zachód słońca. Taka premia dla biedaków, którzy muszą sterować całą noc.

W porcie w Haugesund stoi pomnik Marilyn Monroe. Wiąże się to z faktem, że w akcie urodzenia aktorki jako jej ojciec wymieniony jest Martin Edward Mortensen, emigrant z miejscowości Skjold, niedaleko Haugesund. Mortensen był mężem Gladys Pearl Baker Mortensen, matki Marilyn, jednak opuścił rodzinę przed narodzeniem aktorki. Do dziś nie jest pewne, czy Mortensen był biologicznym ojcem Monroe, jednak jak widać mieszkańcy Haugesund przyznają się do powiązań ze słynną Amerykanką.

Przed przypłynięciem do Haugesund dobrze jest zapoznać się z rozkładem portu oraz lokalizacją mariny, a także wysokością mostów, pod którymi planujemy przepłynąć, w kontekście wysokości masztów naszej jednostki. Miejsca do cumowania w porcie miejskim jest sporo, ale oczywiście nie wszędzie można stawać, niektóre keje są prywatne, część zarezerwowana. My stanęliśmy niedaleko wspomnianego pomnika Marilyn Monroe, przy hotelu Rica Maritim. Obok niego znajduje się budynek wyposażony w toalety, prysznice i pralki. Aby skorzystać z tych udogodnień, należy zaopatrzyć się w hotelu w żetony. Prysznice na żetony/monety, raczej nie spotykane podczas rejsu np. po Morzu Śródziemnym, w Norwegii okazały się standardem. Przynajmniej tam gdzie cumowaliśmy podczas tego rejsu.

Nasz pobyt w Haugesund ograniczył się właściwie do naładowania akumulatorów (naszych, nie jachtowych), uzupełnienia zapasów i wyprowadzenia na spacer dzieci (które zresztą bardzo dzielnie znosiły rejs i bujanie). Po kilku godzinach postoju ruszyliśmy w kierunku Hardangerfjordu i zlokalizowanej w nim miejscowości Jondal, skąd miały kursować busy do letniej stacji narciarskiej położonej przy jednym z jęzorów lodowca Folgefonna. Na miejscu okazało się, że owszem, takie busy kursują, ale w sezonie, do którego brakowało jeszcze kilku dni. Jedyną opcją dostania się w pobliże lodowca było zamówienie taksówki, co też uczyniliśmy. Widoki na górze i w tracie drogi wynagrodziły nie najniższą cenę imprezy. Na taką wyprawę warto zabrać ciepłe ubrania.

W Jondal standardowo nie mieściliśmy się w marinie i cumowaliśmy pod samym sklepem sieci SPAR (zaraz obok przystani promowej). Również tutaj można było skorzystać z pryszniców na monety. W sklepie przy kasach mają nawet specjalne maszynki do zamiany pieniędzy na potrzeby nominał.

Stąd nasza trasa prowadziła już właściwie prosto do Bergen, ale postanowiliśmy ją sobie trochę urozmaicić. Najpierw zajrzeliśmy do jednej z odnóg Hardangerfjordu, w której zlokalizowane jest Sundal. Miejscowość jest drugim (obok Jondal) punktem wypadowym do lodowca Folgefonna. Co ciekawe jęzor lodowcowy widać już z wody, więc warto się tam wybrać nawet jeśli nie planujemy cumowania. My właśnie tak zrobiliśmy i podziwialiśmy lodowiec oraz malownicze krajobrazy Hardangerfjordu w promieniach zachodzącego słońca.

Na noc postanowiliśmy zawinąć jeszcze po drodze do Rosendal. Postój w tej malowniczo położonej marinie był właściwie tylko regeneracyjny i koło południa wyruszyliśmy w dalszą drogę do Bergen. Do miasta dopłynęliśmy późnym wieczorem i jak zwykle musieliśmy szukać miejsca na postój, bo nie było go dla nas w głównym porcie Vågen. Niestety zanim zacumowaliśmy było już po północy, a trzeba było jeszcze zorientować się w porannym połączeniu na lotnisko (spacer na dworzec autobusowy), więc ze zwiedzania miasta tym razem nic nie wyszło. Mam zamiar tu jeszcze wrócić.

Zabrzmi to jak truizm, ale żeby poznać nawet tylko ten niewielki fragment Norwegii potrzeba by znacznie więcej czasu niż tydzień, ale już tak krótki rejs wystarczy, żeby zakochać się w tym kraju i planować powrót. Niskie ceny przelotów do Bergen i Stavanger kuszą…

Informacje praktyczne Niestety obiegowa opina ma potwierdzenie w rzeczywistości - ceny w Norwegii są wysokie. 1 NOK = ok. 0,50 PLN Prysznice w marinach – 5-10 NOK za 2-5 min. Autobus z Bergen na lotnisko (15 km) – 90 NOK Autobus z Tau na Preikestolen i z powrotem – 150 NOK Przykładowe ceny jedzenia: 1 l mleka – 15 NOK Bochenek chleba – 25 NOK 1 kg piersi z kurczaka – 130 NOK 1 kg pomidorów – 35 NOK 1 kg ziemniaków - 15 NOK 0,5 l piwa – 30 NOK Ciekawostka Alkohol w sklepach można kupić tylko w określonych godzinach (bodajże do 20:00 w dni powszednie i do 18:00 w soboty, później cofną nas przy kasie – sprawdzone!). Przy czym są to tylko słabsze alkohole, w supermarkecie nie kupimy nawet wyżej procentowego piwa. Mocniejsze są dostępne jedynie w sieci sklepów monopolowych Vinmonopolet.
TYP: a3
0 0
Komentarze
Uczestnicy rejsu


TYP: a2