TYP: a1

Karaiby 28 kwietnia – 3 maja 2011 r.

Karaiby 28 kwietnia – 3 maja 2011 r.
Jacht Nautitech 40
Rodzaj rejsuTurystyczny
Kapitan / skipper
Liczba uczestników6
RegionMorze Karaibskie
TrasaWyspa St. Martin - Port Royal i Mari Got, zatoka Anse Marcel, wyspa Anguilla, wyspa St. Barthelemy, St. Martin, Simpson Bay, Mari Got.
Przepłynęliśmy 105 Mm, odwiedziliśmy: Wyspa St. Martin - Port Royal i Mari Got, potem zatoka Anse Marcel, po czym popłynęliśmy na wyspę Anguilla, stamtąd udaliśmy się na wyspę St. Barthelemy do miasteczka Gustavia z tamtą z powrotem na St. Martin do Oyster Pond – Philipsburg. Następnie odwiedziliśmy Simpson Bay, a stamtąd wewnętrznymi wodami popłynęliśmy do Mari Got, skąd do domu zabrał nas samolot.

Wylecieliśmy z Warszawy w dniu 26 kwietnia 2011 r do Paryża, aby z stamtąd przelecieć Air France do Princes Juliana na St. Martin. Nasz jacht to Nautitech 40 z roku 2010. Łódka taka sobie, ale ponieważ byliśmy tylko w 6 osób, to można powiedzieć, że komfortowa. Po odbiorze łódki i spenetrowaniu tutejszych knajpek udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Następnego dnia wsiedliśmy w wynajęty samochód i eksplorowaliśmy wnętrze wyspy. 28 kwietnia w czwartek wypłynęliśmy o 8 rano, bowiem tylko o tej porze, lub dopiero wieczorem, most oddzielający lagunę od morza jest otwarty.

Popłynęliśmy w kierunku zatoki Ans Marcel, tam stanęliśmy na kotwicy i pontonem wyprawiliśmy się na plażę – białą i koralową.

Po kilku drinkach z powrotem na łódź i płyniemy na wyspę Anguilla, będącą terytorium brytyjskim – niegdyś siedzibą korsarzy. Jest to wapienno – koralowa wysepka w przeciwieństwie do otaczających ją tworów wulkanicznych. Tam nocleg. W piątek – dzień ślubu Księcia Walii, stwierdziliśmy, że na owej wysepce nic nie działa, wszyscy świętują, nawet knajpy zamknięte, toteż trzeba było stamtąd jak najszybciej odpłynąć. Udaliśmy się do Francji, czyli na wyspę St. Barthelemy, po kilku dobrych godzinach żeglugi w ostrym bajdewindzie, zawinęliśmy wieczorem do zatoki przy mieście Gustavia. Nazwa szwedzka, a wynika to z faktu, że wyspa była niegdyś we szwedzkim władaniu. Tam wędrówka po knajpeczkach, tańce, hulanki, swawole! Rano francuskie śniadanie, pycha! Potem podnosimy kotwicę i płyniemy z powrotem na St. Martin do Oyster Pond. Jacht płynie z hyżością ponad 10 węzłów. W Oyster Pond wieczorny wypad na miasto – dyskoteki, rum, piękne kobiety i tak do świtu!

W niedzielę zmęczeni tymi rozrywkami, wypoczynkowo płyniemy do Philipsburga – to jedna wielka strefa bezcłowa, zatem szał zakupów.

Po zakupach przepływamy do Simpson Bay, tam imprezy na plaży, ognie, grille, kolejne piękne kobiety, rum śpiew, nad ranem kac. Poniedziałek to czas relaksu, pływamy ostrożnie i bardzo powoli od zatoczki do zatoczki, trzeba spłukać z siebie trudy nocnych uciech. Zatem kąpiele i plażowania.

Wieczorem nie udało na się pokonać mostu zamykającego wejście do laguny bowiem przypłynęliśmy za późno. Stanęliśmy przy moście aby tam zanocować. A o 8 rano we wtorek pokonujemy most, lagunę i płyniemy wewnętrznymi wodami do Mari Got. Po drodze mijamy zacumowany największy slup świata - „Mirabella V”, 88 metrów wysokości masztu! Koniec rejsu, powrót do domu.
TYP: a3
0 0
Komentarze
Uczestnicy rejsu


TYP: a2