TYP: a1

Po co marynarze nosili kolczyki?

czwartek, 13 kwietnia 2017
Anna Ciężadło

Nie, no nie róbcie z nas pederastów! - zakrzyknął J. Stuhr, chwilowo wcielając się w postać Maksia z „Seksmisji”. Dla tych, którzy nie pamiętają okoliczności tej wiekopomnej sceny, przypominamy: ów sławny okrzyk padł w momencie, gdy Maks z Albercikiem zostali przemocą zakolczykowani. I to przez kobiety. Najwyraźniej złe.

Czy rzeczywiście kolczyk w męskim uchu to szczyt obciachu i oznaka bycia pederastą? Skoro tak, to po co właściwie marynarze (a nawet groźni piraci!) nosili kolczyki? Przecież kogo jak kogo, ale ich zniewieściałymi raczej nazwać nie można. A przynajmniej - nie dwa razy...

[t]William Shakespeare też nosił kolczyk[/t] [s][/s]

Kolczyki u szczurów lądowych

Ludzie jakoś nigdy nie mieli nic przeciwko męskim sygnetom, męskim spinkom do równie męskich mankietów, ani też żabotom, perukom, czy nawet rajtuzom (kto nie wierzy, niech spojrzy na portret naszego ostatniego króla; gościa tłumaczy tylko fakt, że panował w ciężkich czasach, więc pewnie miał stresującą robotę; i zgrabne nogi). Dlaczego zatem kolczyk w męskim uchu wzbudza aż takie emocje?

Bo... nie przystoi. Sam dyrektor generalny Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety raczył stwierdzić, iż jedyna biżuteria, jaka powinna zdobić ciało mężczyzny, to obrączka bądź sygnet (rodowy lub taki świadczący o ukończeniu jakiejś renomowanej uczelni dla sztywniaków).

W dawnych czasach kolczyki zasadniczo nosiły kobiety i żaden, absolutnie żaden szanujący się mężczyzna nie założyłby czegoś takiego – chyba, że miałby ważny powód; a marynarze mieli – i to nawet nie jeden, ale o tym za chwilę.

 

Grunt to bunt

Jeszcze w latach '60 kolczyk w męskim uchu jednoznacznie określał homoseksualistę i to takiego, powiedzmy, na wydaniu. Przełom w myśleniu o męskich kolczykach nastąpił gdzieś w okolicy lat '70 i '80: powstał wówczas ruch punkowy, a kolczyk w uchu stał się nie tyle oznaką orientacji seksualnej, ile manifestem: symbolem przynależności do niepokornego pokolenia i znakiem buntu przeciw światu/systemowi/społeczeństwu/albo wszystkiemu naraz.

W zaistniałej sytuacji faceci odmiennej orientacji stracili swój znak firmowy – postanowili zatem, że ustalą nowy: wybiorą jedno ucho, a drugie pozostawią punkom, hippisom i innym hetero. Nie wiadomo, kto zaczął negocjacje na temat wyboru ucha, ani czy były burzliwe, ale jakoś tak się przyjęło, że jak kolczyk tkwił w lewym uchu, było to ucho hippisa, punka albo Afroamerykanina a jeśli w prawym - homoseksualisty. W USA powstało nawet powiedzonko, "Left is right, and right is wrong" – czyli: lewe jest OK, a prawe już mniej. Pozostaje natomiast tajemnicą, które ucho kolczykowali czarni, homoseksualni hippisi.

[t][/t] [s]Fot. Wikipedia[/s]

Ludzie morza

Wróćmy jednak do zasadniczej kwestii: po co dawni marynarze nosili kolczyki? W tym środowisku bunt z reguły kończył się wycieczką pod kil, zaś punków i hippisów jeszcze nikt nie wymyślił. Mimo to, taki archetypowy marynarz, poza oczywiście kotwicą na przedramieniu i pasiastą koszulką, posiadał jednak w uchu kolczyk. I tu powstaje pytanie – po co? A właściwie – dlaczego?

Powodów w gruncie rzeczy było kilka – jak się za chwilę przekonamy, część z nich była całkiem racjonalna, a część jakby niezupełnie. Pamiętajmy jednak, że marynarze to byli ludzie z natury przesądni – tym bardziej, że okoliczności przyrody sprzyjały utrwalaniu wszelkich zabobonów: na pełnym morzu, podczas długich i mrocznych wacht, różne rzeczy się widziało, jeszcze różniejsze słyszało od innych załogantów, a wyobraźnia też robiła swoje.

 

Względy praktyczne

Zacznijmy od powodów bardziej racjonalnych: pierwszy z nich opierał się zasadniczo na założeniu, że jeśli taki marynarz wpadnie do wody i utonie, albo w jakiś gwałtowny sposób zakończy swój żywot, inni pochowają go po chrześcijańsku (czyli na przykład nie zjedzą) - jeśli będzie miał czym zapłacić za tę przysługę. Kolczyk pełnił więc rolę mitycznego obola, a zamiast gościa, który przewoził przez Styks, występowali inni marynarze, albo jacyś przypadkowi wyspiarze. Kolczyk oczywiście musiał być złoty i okazały, inaczej nikomu nie chciałoby się fatygować.

Kolczyk w lewym (w końcu, lepiej unikać nieporozumień) uchu oznaczał także ważne trofeum: był on bowiem oznaką opłynięcia Hornu, co nawet dziś jest nie lada wyczynem, a w dawnych czasach było prawdziwym chrztem bojowym, nierzadko przypłacanym życiem. Gość z kolczykiem był więc doświadczonym marynarzem, na którym można było polegać i który znał się na robocie (albo po prostu miał szczęście, ale wówczas tym bardziej warto było go mieć w załodze - a nuż jego fart przeniesie się na cały statek?). Fakt, że kolczykowano akurat lewe ucho, miał też istotne uzasadnienie w kierunku podróży: Horn opływano zwykle z zachodu na wschód, więc pozostawał on po lewej stronie.

[t]Pirat William Kidd[/t] [s]Ilustracja Howard Pyle[/s]

Względy zdrowotne

Już nie raz zdarzało się, że tak zwane ludowe mądrości, choć zasadniczo obciachowe i wyśmiewane, znajdowały jednak uzasadnienie w zupełnie współczesnej nauce czy medycynie. Jak się okazuje, zwyczaj kolczykowania uszu idealnie wpisał się w ten trend; marynarze wierzyli bowiem, że taki kolczyk ma poprawiać wzrok oraz ogólnie pozytywnie wpływać na stan zdrowia.

No i, głupia sprawa – okazuje się, że mieli rację; w małżowinie usznej znajdują się bowiem receptory odpowiadające za widzenie, a ich nakłuwanie rzeczywiście wpływa pozytywnie na oczy. OK, a co ze zdrowiem? Cóż, marynarz, który dysponował dobrym wzrokiem, miał znacznie mniejsze szanse wypaść za burtę, poślizgnąć się na skórce od banana, albo zjeść zepsute mięso – a wszystko to przyczyniało się przecież do jego zdrowia, prawda?

 

Względy mniej racjonalne, ale też ważne

Poza akupunkturą, pełnieniem roli trofeum czy też obola, kolczyk w uchu pełnił jeszcze inna istotną rolę: miał odstraszać demony. I tu pojawia się pytanie, dlaczego właściwie demon miałby wystraszyć się kółeczka, tkwiącego akurat w uchu?

Prawdopodobnie przyczyną takiego stanu rzeczy był fakt, że marynarze to byli ludzie może i zabobonni, ale przede wszystkim... światowi. A tak się składa, że w wielu kulturach to właśnie uszy były portalem, przez które demon lub zły duch mógł wtargnąć do wnętrza człowieka, więc umieszczanie złota akurat tam było jakoś uzasadnione.

Kolczyk z jakiegoś powodu miał też chronić przed utonięciem. Pamiętajmy, że w dawnych czasach wielu marynarzy zwyczajnie nie umiało pływać (wcale nie było im to potrzebne, a poza tym, często zostawali marynarzami niezupełnie dobrowolnie, a kiedy już nimi zostali, na naukę nie było czasu). W gruncie rzeczy, było jednak dokładnie odwrotnie – złoto, jako metal o wadze przypominającej ołów (spójrzcie na tablicę pana Mendelejewa), raczej ciążyło w stronę dna, niż pomagało utrzymać się na powierzchni. Ponieważ jednak marynarze nie mogli mieć o tym pojęcia, złoto świetnie działało. I tego się trzymajmy.

 


 


 

Tagi: kolczyki, tradycja, subkultura, piraci
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 29 marca

S/y "Stary" z załogą Śląskiego Yacht Clubu pod dowództwem Jacka Wacławskiego opłynął Przylądek Horn; w trakcie rejsu "Stary" m.in. odwiedził Stację im. Henryka Arctowskiego.
sobota, 29 marca 2003
S/y "Asterias" pod dowództwem kapitana Marka Sobieskiego opłynął Przylądek Horn.
wtorek, 29 marca 1988